Rozdział 3. Mam nadzieję, że się spodoba =( Miłego czytania
Przypominam o 1 blogu : http://jelsaadresmojegonowegobloga.blogspot.com
Czas mijał, a więź między Jackiem, a Elsą zacieśniała się. Byli już nie tylko znajomymi, ale najlepszymi przyjaciółmi. Właśnie siedzieli razem z Lukiem na polanie, Elsa robiła jak zwykle wianki dla Emmy, a Jack i Luke śmiali się i coś tam szeptali. Dziewczyna nie słuchała, ale była ciekawa o czym tak rozmawiali. Dotychczas rzadko się to zdarzało. Nie bardzo się lubili, ale teraz zdawało się jakby znaleźli wspólny język. Ostatnio bardzo dużo rozmawiali, bez żadnych sprzeczek, jak brat z bratem. Właściwie cieszyła się z tego, wiedziała, że podoba się Lukowi, ale nie chciała być z nim bliżej niż dotychczas. Ale z Jackiem było inaczej. Totalnie był inny niż jego brat.
- Hej o czym tak gadacie ? - postanowiła się tego dowiedzieć, bo zaczęło ją już to irytować.
- O ! Właściwie o niczym ważnym. Urządzamy coś na urodziny Jacka.
- O matko ! - Elsa przejechała sobie dłonią po twarzy. ( facepalm xD ) - To już jutro ! Jaka ja głupia ! Całkiem zapomniałam ! To twoje 18 urodziny !
- Hej hej ! Nie szkodzi. - Jack podniósł się z ziemi i spojrzał w jej oczy. Były przepełnione tymi iskierkami, które zapalały się tylko wtedy, gdy ona była w pobliżu. Złapał jej podbródek, tak by na niego spojrzała. - Nie szkodzi - Powtórzył.
- Nie chodzi mi o to. Ty nigdy nie zapomniałeś o moich urodzinach.
- Ej ! To nie znaczy, że jeśli ci się zdarzy to się obrażę. Wręcz przeciwnie. Jutro robimy imprezę. ( składającą się z instrumentów takich jak gitara czy choćby bębny, albo coś xD ) Byłoby miło gdybyś przyszła.
- Tak, chętnie. Ale muszę już iść... Do zobaczenia jutro ! - Przytuliła Luke, a Jaka pocałowała w policzek i już po chwili biegła jak oszalała w stronę wioski.
Luke przyglądał się z zaciekawieniem scenie , jaka się przed nim roztaczała. Każdy dotyk Jacka względem Elsy napełniał go rozpaczą i zazdrością, ale dopiero, gdy Elsa zetknęła wargi z policzkiem Jacka, wtedy poczuł wściekłość. Problem, że nie wiedział na kogo ta złość była skierowana. Z rezygnacją wrócił do rozmowy z Jackiem w sprawie przyjęcia.
---------------------------
Elsa biegła do wioski z prędkością geparda. Całkiem zapomniała ! Idiotka ! Właściwie minęły dopiero 2 lata odkąd się znają, ale jej zrobiło się głupio. Osiemnastka. To jedne z najważniejszych urodzin w życiu. Musiała mu coś kupić ! Ale co ? Nie miała pieniędzy. A przynajmniej na razie. Wszystkie oszczędności wzięła jej mama, która pojechała do jakiegoś innego miasta, w pilnej sprawie. Miała wrócić dopiero za parę dni, więc na wszelki wypadek wzięła sakiewkę z monetami, zostawiając córkom tyle pieniędzy, by wystarczyło na dogodne pożywienie. No właśnie ! To były pieniądze na jedzenie. Nie mogła ich zabrać ! Nie miała, żadnego pomysłu. No trudno.
To już dziś ! Właśnie dziś skończy 18 lat. Jack przeciągnął się na łóżku i powolnie się ubrał. Dopiero świtało, ale jeśli chciał, aby wszystko wypadło jak należy musiał się wziąć do pracy. Po ciężkim południu powoli wszyscy zaczęli się schodzić. Mimo iż Jack nie był bogaty, a wręcz przeciwnie to jednak jakimś cudem stać go było na rzeczy związane z imprezą. Powoli się ściemniało, więc młody gospodarz zapalił pochodnie powbijane w ziemię. Rzeczywiście wszystko to było idealne, atmosfera była co najmniej czarująca i romantyczna. Zaraz ? romantyczna ? Tak tak. Jack specjalnie zapragnął takiego właśnie wyczynu z powodu pewnej osoby. Jakiej ? Pewnej blondynki, która zawróciła mu w głowie odkąd się tylko poznali, ale nie widział jej w tłumie zaproszonych gości. Trochę posmutniał, Miał jednak nadzieję, że przyjdzie, ale najwidoczniej przeliczył się ze swoimi uczuciami. Przedarł się przez tłum, a jego wzrok powędrował na pewną piękność. Elsa. A jednak przyszła. Czyli ona była tu cały czas, ale ukrywała się za tłumem ?
- Hej - Zająknęła się nieco. - Wybacz, ale nie mam nic dla ciebie...
- Nie szkodzi. - Jack z prędkością światła znalazł się przed nią patrząc w jej niebieskie oczy.
- Oprócz tego... - Zrozumiał, że przerwał jej wypowiedź, gdy wręczyła mu kilka złotych monet. Nie były to zwykłe monety. Za tyle pieniędzy można było kupić bardzo dużo żywności.
- Nie mogę ich wziąć. - Jack zaprzeczył, bo był pewny, że to są pieniądze przeznaczone na jedzenie dla niej i Anki.
- Spokojnie. - Elsa jakby wyczuwając myśli szatyna, lekko się uśmiechnęła. - Zarobiłam je. A teraz są twoje. I nie waż mi się ich nie przyjmować.
Jack widząc, że nie wygra tej wojny na spojrzenia, zgodził się i wrzucił monety do kieszeni spodni.
Po chwili zaciągnął ją w tłum gości. Dużo jeszcze rozmawiali, aż muzyka stała się powolna i wszyscy tańczyli teraz " wolnego ".
Jack zaprosił Elsę do tańca, a gdy ona podała mu dłoń, zaciągnął ją na sam środek " parkietu " :D i delikatnie ją obejmując, wtulił swoją twarz w jej włosy, mocno ją do siebie przytulając. Dziewczyna na szczęście nie miała zamiaru mu odmawiać i też się w niego wtuliła. Można by pomyśleć, że wtedy nic się nie liczyło, tylko oni. I tak było. Wtuleni w siebie kołysali się delikatnie, aż Jack rozpoczął rozmowę.
- Elso, dlaczego myślisz, że jestem zły, bo nie masz co mi dać ?
- No, sama nie wiem, tak mi trochę głupio i dziwnie. - Dziewczyna podniosła na niego wzrok zatapiając się w jego brązowych tęczówkach.
- Els, nie ważne jest to, co mi dasz. Ważne, że tu jesteś. - I już byli tak blisko siebie, stykali się prawie, aż nagle BUM, Elsa się opamiętała. Odsunęła się od niego, ale wciąż tkwiła w jego uścisku. Nie mogła do tego dopuścić. Nie teraz.
Po skończonej imprezie, blondynka nie chciała, by Jack ją odprowadzał. Sama wróciła, a zasypiając miała wyrzuty sumienia, że nie pozwoliła losowi na połączenie ich warg w gorącym pocałunku. Żałowała, ale lepiej by byli przyjaciółmi.
Kilka dni później szukała go po całej wiosce. Padał śnieg i był mróz, mimo wszystko chciała go zobaczyć, musiała mu wyjawić coś co dawno chciała mu powiedzieć. Znalazła go na pokrytej lodem rzece. Wyglądał jakby coś zgubił.
- Jack ? Co ty robisz ?
- Szukam.
- Ok, ale czego szukasz ?
- Ehh wczoraj byłem tu na łyżwach z Emmą i zgubiła tu lalkę, dlatego teraz jej szukam, bo ciągle o nią ryczy.
- Jack może jednak zejdziesz ? Wiesz lód nie jest jeszcze...
- Bez przesady, nic mi nie będzie.
- Jack ja mówię serio, nie żartuję, złaś bo zacznę naprawdę się martwić.
- Śnieżynko, co się może sta...
Nie dokończył bo usłyszał zgrzyt a w chwilę potem wpadł do lodowatej przerębli. Elsa widząc to głośno krzyknęła i bezlitośnie zaczęła krzyczeć o pomoc. W jednej chwili zjawił się Luke, a widząc przerażenie na twarzy dziewczyny domyślił się co się stało, widząc też, że Elsa już ściąga buty i chce skakać, ubiegł ją bojąc się o to co jej jeszcze strzeli do głowy. Szubko skoczył w miarę sił, za Jackiem wcześniej każąc jej sprowadzić pomoc. Posłuchała i pobiegła ile miała sił w nogach, ale gdy wróciła nie było jeszcze ani jednego z braci. W tym momencie jej świat się zawalił.
-----------------------
Starał się, bardzo się starał znaleźć w tych ciemnościach brata, ale nic nie widział. Luke czuł, że ma coraz mniej powietrza w płucach, ale widząc przed oczami twarz Elsy, całą mokrą od łez, bez zastanowienia popłynął głębiej. Nie mógł już się cofnąć było za późno. Ogarnęła go rozpacz, jego brat. Jack. Nie przybył na czas, by go uratować. Spojrzał na górę. Do dna było tak daleko. Wiedział, że nie da rady wypłynąć zanim w jego płucach zabraknie tchu. To koniec. Ani jeden z nich nie wróci do niej. Ani jeden nie będzie miał szansy kiedykolwiek z nią być. Poddał się. Jego myśli powędrowały do osób, które kochał najbardziej. Do Elsy, do Jacka, do Emmy i jego matki. Ogarnęła go ciemność. A po chwili stracił orientację i zanurzył się w mroku, ale nie w mroku wody, ale w mroku jakiegoś dziwnego piachu...
-----------------------
Elsa była bezradna. Cała wieś patrzyła na to. Z braku bezsilności opadła na ziemię, a z jej oczu popłynęły
łzy. Za chwilę znalazła się obok niej Anka i jej matka. Skąd ona się tu wzięła ? Nie ważne. Teraz to już nic nie jest ważne. Jej świat legł w gruzach. Zabrał jej przyjaciela i chłopaka którego pokochała, z którym jeszcze tak niedawno tańczyła na jego osiemnastce, czuła bicie jego serca i ciepło ciała.
Wybudowano nagrobki dwóch " zmarłych" braci, mimo iż nikt tam nie leżał. Elsa przychodziła codziennie, codziennie składała nowe kwiaty. To już dwa lata odkąd to wydarzenie zabrało jej jakiekolwiek wspomnienia. Dziewczyna właśnie zaczęła 18 lat. Ten czas tak szybko leciał. Wróciła ze zrezygnowaniem do domu na trudną rozmowę z rodzicielką.
- Elso, znów musimy się wyprowadzić.
- Co ? A niby dlaczego ?
- Elso, są rzeczy o których musisz wiedzieć.
- Jakie ? no pytam się jakie ? HMM ? Dlaczego ? Dlaczego muszę znów opuszczać wioskę którą tak ukochałam, człowieka który jest dla mnie światem.
- Elso, on nie żyje.
- Nie wierzę to rozumiesz ? Nie wierzę teraz i nie uwierzę już nigdy ! Jack musi żyć, ja czuję, że nie odszedł.
- Przykro mi, wiem, że ci jest ciężko, ale musimy się wynieść. Pozwól mi wszystko wytłumaczyć.
Chodzi o to, że wszystko zaczęło się od twojej babci. Uważano, że jest czarownicą, choć ona wolała nazywać siebie dobrą wróżką. Pewnego razu w naszej wiosce zjawił się obcy, ale nie był on do końca człowiekiem, był wampirem, twoja babka przeklnęła go, ale osłabiło ją to bardzo i nie uśmierciła go. Miał na imię Klaus i był jednym z pierwszych. Twoja babcia była jeszcze młoda, więc postanowiła wypić eliksir długowieczności, który dawał możliwość życia 500 lat bez starzenia się. Wiesz o co mi chodzi ? To znaczy, że jesteś śmiertelny, ale się nie starzejesz, byle jaka poważniejsza rana, może cię zabić. Niestety nie przewidziała tego, że może to przechodzić z pokolenia na pokolenie. Ja urodziłam się z takim darem, a klątwa odblokowała się, gdy miałam 20 lat.
- Czyli ile ty masz teraz lat ? - Przerażona Elsa wpatrywała się w matkę.
- Mam teraz 60 lat. Wyglądam na 40 a tak na serio mam 20 lat więcej. Cóż ty i Anna też jesteście obarczone klątwą. Twoja właśnie się wyzwala, teraz, gdy masz 18 lat i osiągnęłaś pełnoletność, Anna jeszcze ma czas.
- A-Ale ja nie chce !! Nie chce tyle żyć !!
- Spokojnie ! Nie jest to moja wina. Nie chciałam tego dla was. Ale właśnie z tego powodu musimy się wynieść. Nie mogą wiedzieć, że jesteśmy inne, bo jeśli się dowiedzą, czeka nas rychła śmierć. Dlatego właśnie się przenosiliśmy.
- Ale ja nie chcę zostawiać tego wszystkiego. Nie Jacka...
- Els, jeśli czujesz, że on żyje to dobrze, ale twój wybór. Nie chcę by ci się coś stało. Wrócimy tu jeszcze kiedyś. Obiecuję, ale teraz musimy odejść.
- Zgoda, ale pozwól mi jeszcze iść choć raz na...
- Dobrze idź, ale wróć za niedługo.
- Obiecuję.
Elsa udała się na cmentarz. Uklękła przed pustymi dwoma grobami, ale bardziej interesował ją ten grób, gdzie było wyryte Jack, choć ten drugi z imieniem Luke też był dla niej ważny. Wpatrywała sie jeszcze tak przez chwilę, aż w końcu zaczął padać deszcz. Krople deszczu skutecznie maskowały te krople spływające po twarzy blondynki. Wolnym ruchem skierowała się do wyjścia. Zanim jednak całkiem znikła za bramą, obróciła się i patrząc na nagrobek szepnęła.
- Wiem, że nie umarłeś, wiem, bo czuję. Wierzę w ciebie Jack. Ufam ci. Wiem, że kiedyś się jeszcze spotkamy. Wierzę w ciebie Jack, wierzę.
I wróciła, by wypełnić obietnicę złożoną matce.
Łoł.... Tylko tyle mogę powiedzieć. Niesłychane jak zginęli obaj bracia. Coś czuję, że z Lukiem będzie kiepsko. A ta historia z Elsą i jej rodziną niezła. Czekam na następne rozdziały.
OdpowiedzUsuńZamrażam cię weną, którą tobie posyłam i czekam z zapartym tchem na kolejny rozdział...!
Ukaże się już dzisiaj :* i bohaterowie też już w drodze.
UsuńSmutne :'(
OdpowiedzUsuńWow. Bardzo dobry rozdział.
OdpowiedzUsuń