Jack & Elsa

Jack & Elsa
CZY DLA MIŁOŚCI SĄ W STANIE SIĘ POŚWIĘCIĆ ? CZY POTRAFIĄ KOCHAĆ ? CZY PRZETRWAJĄ ? MIŁOŚĆ ZWYCIĘŻY ŚMIERĆ ? UMRZEĆ ZA MIŁOŚĆ ?

Playlist

sobota, 14 lutego 2015

11. - Niezdecydowane uczucia i Katherine.

Rozdział 11. Mam nadzieję, że się spodoba. Większość jest dziś o Luku, ale to nie szkodzi, bynajmniej Elsa jest już zdecydowana. Rozdział oparty na jednym z odcinków TVD, ale nie w całości. Liczę na komentarze.
Ściskam mroźnie :**





- Elso ?! Elsa, jesteś tam ?
Znowu kolejne pukanie do drzwi, znowu pytania.  Miała już tego dosyć, czy nie mogli choć na chwilę zostawić jej samej ?
Elsa już od kilku dni siedziała  w pokoju, prawie z niego nie wychodząc. Od ostatniej rozmowy z braćmi Overland zamknęła się w sobie. Nawet Jacka nie chciała wpuścić do środka. Czuła się przygnębiona i rozdarta. Dlaczego ? Odkąd wyznała Jackowi, że czuje coś do niego naszły ją wątpliwości. Wątpliwości, które nawiedzały ją za każdym razem, gdy jej myśli wędrowały do Luka.  Była w dodatku zszokowana, bo szanowany pan Luke Overland oznajmił jej, że jest wampirem, nawet nie tylko jej, ale wszystkim w kwaterze. To już kompletnie nie mieściło się w głowie. Nie chciała w to uwierzyć, ale w końcu doszła do wniosku, że musi to być prawdą, koniec końców w Świętego Mikołaja to ona kiedyś też nie wierzyła. To wszystko zaczynało ją już denerwować, musiała się komuś wygadać, musiała powiedzieć to co tak bardzo jej ciąży. Uchyliła drzwi, wpuszczając Ząbek do środka. Wróżka natychmiast wleciała do pokoju z prędkością światła, ledwo hamując przed ścianą, by się nie rozbić. Blondynka zwróciła twarz w stronę strażniczki.  Twarz Ząbek wyrażała troskę i strach o nią.
- Co jest z tobą ? Dlaczego nie otwierałaś ?
- Przepraszam ... potrzebowałam samotności.
- Pięć dni ? - Ząbek wyglądała jakby dostała piłką od kosza.
- Wiesz, niektórzy mają większe trudności z poukładaniem myśli i uczuć.
- Uczuć ? Co się stało ?
- Obiecujesz, że nikomu nie powiesz ? Nie wygadasz ?
- A niby komu ?  Zającowi ? Proszę cię !
- Fakt. Sorry, trochę zagalopowałam za daleko.
- Powiedziałabym, że nie trochę.
- Dobra, nie przesadzaj już. - Elsa wydała z siebie lekkie fuknięcie oburzenia.
- No to powiesz, co cię gnębi ?
- Wiesz, chodzi o Jacka i Luka.
- Co z nimi ?
- Od ostatniej rozmowy, mam mieszane uczucia. Sama już nie wiem co czuję i do kogo. Luke jest przystojny i jest moim przyjacielem, brakowało mi go przez ten cały czas. Nie miałam nawet pojęcia, że żyje. Z resztą, sam mi powiedział, że mnie kocha, ale ja tylko zaprotestowałam, mówiąc mu, że jest tylko przyjacielem.
- Chcesz przez to powiedzieć, że zakochałaś się w Luku ?!!
- Nie !!! - Elsa zaczerwieniła się i kładąc na łóżku, zakryła się pod same uszy.
Ząbek usiadła obok niej i delikatnie odsunęła kołdrę, odkrywając jej twarz.
- Czyli ?
- S...Sama nie wiem. Wiem, że jest dla mnie ważny, tak samo jak Jack. Z Jakiem jest inaczej, od zawsze byliśmy przyjaciółmi i choć od dawna czułam, że jest kimś więcej, dopiero po walce z Mrokiem odważyłam mu się to powiedzieć, a okazuje się, że on czuje to samo. Kocha mnie i ja o tym teraz wiem. Czuję się głupio, bo teraz, gdy wszystko zaczyna się układać, nachodzą mnie wątpliwości. Głupia miłość !
- Wiesz, wydaje mi się, że kochasz któregoś z nich, ale musisz sama zadecydować którego.
- Tak, ale jak ja mam to zrobić ? Nie wiem, nie rozumiem, nie potrafię. Za Luka mogę zabić, a za Jacka umrzeć. To nie jest normalne, to nie jest normalne uczucie.
- Może powinnaś z nimi porozmawiać ?
- Może ... Może masz rację. Nie. Ty masz rację. Tak zrobię. Dzięki Ząbek.
- Ależ proszę bardzo, tylko Elso ?
- Tak ?
- N...Nie wykreślaj Jacka, on jest zbyt wrażliwy. Widać, że cię kocha ponad swoje własne życie. Nie widziałam w całym swoim życiu, większej miłości, niż tej, którą Jack do ciebie żywi.
- Ja sama nawet nie wiem czy przypadkiem on nie okaże się tym jedynym.
- Oby tak było ... - Ząbek szepnęła już bardziej do siebie. Widziała przygnębienie Jacka i jego stan, gdy nie widział Elsy tyle dni. Potrzebował jej do normalnego funkcjonowania. Czuła, że problem Elsy polega na uczuciu co do dwojga braci. Miała nadzieję, że Elsa wybierze Jacka, ale nie chciała wobec niej kłamać.
Zobaczyła kątem oka tylko jak blondynka wybiega z pokoju, a potem tylko jej bieg.

Siedział na balkonie. Patrzył na wschodzące słońce. Zastanawiał się nad relacją między nim, a Elsą. Dała mu kosza, ale to nie zmieniło jego uczuć do niej i na pewno nie zmieni. W sumie wiedział, że cokolwiek blondynka powiedziała, on zna prawdę. Kocha go tam w środku, mimo iż nie chce się do tego przyznać.
Poczuł, że ktoś wchodzi na balkon. Odwrócił się, a jego oczom ukazała się dziewczyna, o której tyle myślał. W końcu wyszła z pokoju. Nareszcie.
- Wyszłaś. - Rzucił.
- Jak widać. - Zbliżyła się trochę.
- Nic lepiej nie mów.
Wiedział, że to co teraz zrobi, nie będzie odpowiednie i Jack zapewne go zabije, ale  nie mógł się już powstrzymać. Objął rękoma jej twarz i pocałował ją. Po prostu zrobił to co chciał już od dawna.
- C...CO ty wyprawiasz ?? - Odepchnęła go od siebie, z chęcią mordu w oczach.
- Sorry. - Westchnął po czym znowu odwrócił się w stronę słońca.
Elsa była na niego wściekła, ale widząc smutek wręcz wymalowany na jego twarzy, jej złość trochę zależała.
- Luke .
- Elsa - Widać było, że się z nią droczy.
- Porozmawiajmy. Zbliżyliśmy się ostatnio. Jak się czujesz ?
- Pocałowałem cię, a ty mnie, zaszumiało mi w głowie. Jak mam się czuć ?
- Jest ci przykro.
- Mnie nie bywa przykro. Jestem wampirem, zapomniałaś ?
- Bywa, ale się nie przyznajesz. Wpadasz w złość robisz coś głupiego.
- Boisz się. Myślisz, że ciemność znów namąci mi w głowie. Nie musi. Wiesz dlaczego ? Jesteś zaskoczona, że cię pocałowałem ?
- Nie. Że pomyślałeś, że to cokolwiek zmieni.
- Teraz jest mi przykro.
- Luke, dobrze wiem, o co ci chodzi.
- Nie, nie wiesz. Jestem wampirem i weź sobie to do serca.
Po tych słowach wyszedł, tak po prostu. Zostawił ją samą. Faceci.

- Na serio myślałeś, że się nie dowiem ?
- Ale o czym bracie ?
- Nie udawaj głupiego, przecież wiem co zrobiłeś. Jeśli myślałeś, że Elsa mi o tym nie powie, to się myliłeś.
- Nie. Ja WIEDZIAŁEM, że ci o tym powie. Nie znosi kłamać. Znam ją za dobrze.
- Na serio, znasz mnie tak dobrze ? - Do pomieszczenia weszła blondynka.
- Cóż, przynajmniej tak mi się wydaje.
- Jasne.
- A propo, wydaje mi się, że ostatnio widziałem Roxanne. Kręciła się po Burgess, kiedy na chwilę tam wpadłem. Pytała o ciebie Jack. Uważaj śnieżynko, mimo tego, że się pogodziłyście, ona wciąż próbuje ci go odebrać.
- Nic z tego. - Fuknął Jack.
- Myślisz ? Ja uderzyłem do Elsy.
Blondynka  nic nie odpowiedziała, fuknęła tylko i odwróciła się, pokręciła z rezygnacją głową i wyszła z pokoju, wcześniej mówiąc.
- Dajcie znać jak skończycie.
I zniknęła za rogiem.
- Co teraz ? - Palnął Luke. - Walka ? Dalej, wstawaj ! - Uśmiechnięty, skakał przed białowłosym.
- Nie będę się bić. - Jack wstał z bardzo poważną miną.
- Ohh dlaczego ? Ja bym walczył.
- To wszystko usiłuje nas skłócić.
- Nie bój się braciszku, łączy nas nierozerwalna więź.
- Nie dajmy się rozdzielić, wytrwajmy. Chciałbym cię zabić, ale tego nie zrobię.
- Całowałem Elsę. - Luke dodał już z całkowitym naciskiem.
- Bo ci się podoba !! Bo ją kochasz !!!! Bo ci zależy !!! I wiesz co !!!???  Nie pozwolę by cokolwiek zniszczyło tą cząstkę ciebie, która w końcu coś poczuła !!!! Ta ciemność próbuje cię złamać, nas. Ważne jak zareagujemy. Decyzja należy do nas. Nie będę z tobą walczył.
Jack popatrzył mu w oczy, a później odszedł zostawiając swojego brata z dziwnym wyrazem twarzy.

Znów minęło kilka dni. Jack unikał wszystkich, nawet Elsę. Czuł do niej coś co w tym momencie nie pozwalało mu się do niej zbliżyć, a ona sama wyglądała jakby z tego powodu cierpiała. Przesiadywała znów całe dnie w pokoju, ale nie zamykała się już. Przynajmniej to się zmieniło.  Overland siedział w salonie przed kominkiem. Rozmyślał o tym wszystkim, ale teraz zrozumiał, że  musi, musi się tego dowiedzieć. Obrał kierunek prowadzący do pokoju Elsy. Zapukał i wszedł, gdy otrzymał pozwolenie.
- Odważyłeś się tu przyjść. - Wyszeptała.
- Cóż, chciałem się pożegnać.
- Już odchodzisz ?
- Nikt mnie tu nie chce.
- Nie dąsaj się Luke. W twoim wieku nie przystoi.
- Sss Auć. - Prychnął pod nosem.
Elsa odwróciła się z zamiarem odejścia, ale on w mig znalazł się obok niej. No tak, jest wampirem, szybkie przemieszczanie się to u niego normalność.
- Nie pocałujesz mnie ?
- Wolałabym już zabić. - Warknęła na niego.
W tym momencie sama nie wiedziała co mówi. Nie chciała tego powiedzieć, ale emocje które się w niej kłębiły same zdawały się działać, nie słuchając jej przeciwstawień.
- Co cię tu sprowadziło ? - Zagaiła.
- Tęsknota, ciekawość i tym podobne.
- Jestem lepsza w enigmatycznych półsłówkach. Co ty knujesz ?
- Eh pamiętaj. Jeśli będę coś knuł dowiesz się o tym.
- No, więc pocałuj mnie, albo zabij, oboje wiemy, że i tak zrobisz tylko jedno.
I w następnej chwili całował ją nie zwracając uwagi na to, że ona mu się wyrywa. Odsunął się od niej.
- Mam pytanie. - Luke popatrzył na nią. - Odpowiesz i zostanę. Odpowiesz i zapomnę o 300 latach bez ciebie. Zapomnę jak bardzo cię kochałem. Zaczniemy od zera. - Paplał. - To decydująca chwila. Mamy czas, w tym piękno wieczności. Chcę usłyszeć prawdę, ten jeden raz. - Złapał jej twarz w swoje dłonie.
- Dość Luke. - Elsa spojrzała mu w oczy. - Znam pytanie i odpowiedź.
Jego oczy zaszkliły się, ale nie uroniły żadnych łez.
- Luke. - Mimo iż Luke powstrzymywał łzy, Elsa nie potrafiła, z jej oczu popłynęły krople. - Prawda jest taka, że nigdy cię nie kochałam ...
Poczuł jak jego nogi uginają się pod ciężarem ciała, a serce rozrywa na kawałki, głowa pulsuje, wszystkie emocje pochłania żar złości i skruszenia.
- Tylko Jacka ... - Elsa nie hamowała łez, nie płakała z tego powodu, że go odpychała, ale z tego, że nie chciała go ranić. Nie kochała go, ale był jej przyjacielem mimo wszystko.
- Nie chcę cię ranić Luke, nie chcę.
Wybiegła na balkon.

Spędziła tam parę ładnych godzin, gdy poczuła zimno. Za nią stał Luke.
- Przestraszyłeś mnie. - podeszła do niego bliżej.
- Cóż, patrol sąsiedzki.
- Dziękuję, że nade mną czuwasz, mimo tego co ci dziś powiedziałam.
Odwrócił się do niej i spojrzał na jej zapłakaną twarz.
- Taki jestem, zaufany opiekun. Niosę spokój.
- Piłeś ?? - Elsa spojrzała mu w oczy ze zdziwieniem.
- T ... Trochę. - Czkną.
- Jest ci smutno, niedobre połączenie.
- Nieprawda, smutno bywa tym, którzy coś czują.
- Kłamiesz, ty czujesz.
- Myślałem, że mnie pocałujesz, wierzyłem, że chcesz, że to ma sens.
- Luke ...
- To ty kłamiesz, coś się między nami dzieje, a ty okłamujesz mnie, Jacka, a przede wszystkim siebie. Oto dowód.
Znów zatopił się w jej ustach, ale ona niemal natychmiast go odepchnęła, tak jak wcześniej.
- N ... Nie. Co cię napadło ?
- Kłam dalej.
- Nie jesteś taki.
- I tu się mylisz.
Znów spróbował, ale Elsa zaciekle go od siebie odpychała.
- Luke, wiele dla mnie znaczysz, naprawdę, ale kocham Jacka i tylko jego.
- Kiedyś się tego wyprzesz, wiesz dlaczego zostałem wampirem ? Chcę zagłuszyć ból, przestaje mi już na tobie zależeć.
Elsa wyrwała się i pobiegła wprost przed siebie, bała się, że pod wpływem agresji może zrobić krzywdę jej, sobie, a przede wszystkim innym. Wbiegła na korytarz, w którym znajdowały się pokoje, ale nie poszła do swojej sypialni, tylko do tej zaraz obok. Wbiegła bez pukania i zastała tam Jacka. Niemal natychmiast wpadła mu w objęcia. Przy nim była bezpieczna. Potrzebowała go teraz tak cholernie mocno. On nic nie powiedział. Widząc jej zapłakaną, przerażoną twarz, przytulił ją mocniej.
- Jack... Luke ... on....
- Shhh, spokojnie, jestem tu, jestem. Wiem o wszystkim.
- S ... Słyszałeś ?
- Początek, nie chciałem podsłuchiwać.
- On ... on ... nie rozumie.
- Jack, ja nie byłam pewna, ale teraz jestem. Kocham CIEBIE Jack. Ciebie i tylko ciebie. Byłam rozdarta, ale teraz już wiem.
- Ja też cię kocham Śnieżynko. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Przysunął ją bliżej i zatopił się w jej ustach, a Elsa odwzajemniła pocałunek. Teraz wiedziała, kogo tak na prawdę kocha. Jack całował tak inaczej, delikatnie, głęboko, a zarazem namiętnie, a Luke po prostu brutalnie.
Przytuliła go, gdy nagle do pokoju białowłosego wleciała Ząbek z przerażeniem na twarzy.
- M ... Musicie to zobaczyć ! W w salonie !
Cała trójka pobiegła do salonu, w którym znajdowali się już wszyscy, łącznie z Lukiem. Przy kominku stała jakaś dziewczyna w brązowych włosach, a każdy patrzył na nią z strachem. Nikt nie podszedł bliżej, stali jak słup soli.
Kiedy Elsa zobaczyła dziewczynę stanęła jak wryta. Ona wyglądała jak ona, tyle, że różnił je kolor włosów i oczu. !!!
Nagle usłyszeli melodyjny głos. Nowa w końcu się odezwała.
- Poznajmy się. Jestem Katherine ...

środa, 11 lutego 2015

LBA !!! *_* :) + informacja o rozdziałach

JEJU *_*  zostałam nominowana do Liebster Blog Award. Tak jak wcześniej pisałam uważam, że nie zasługuję na nominację. Mój blog nie ma jeszcze miesiąca, a już dostałam nominację do LBA za co bardzo dziękuję. W związku z rozdziałem, zaczęłam pisać kolejny, pojawi się jutro, albo pojutrze. Co do 2 bloga rozdział niestety pojawi się późno, bo niestety komputer mi się zaciął i skasowało mi moją kopię zapasową, dlatego muszę napisać go od nowa, także ukaże się dopiero około 15 - 16 lutego. Mam nadzieję, że uzbroicie się w cierpliwość.






BLOGI, KTÓRE NOMINUJĘ :


http://believeinjelsa.blogspot.com/
http://frozenlifejackfrost.blogspot.com
http://d-dw-h.blogspot.com
http://elsa-i-jack-love.blogspot.com
http://froideur-et-amour.blogspot.com
http://frozenxlovers.blogspot.be
http://jelsa-po-zmierzchu.blogspot.com
http://marzenia2.blogspot.com
http://riseofthefrozenguardians.blogspot.com
http://jelsasercezlodu.blogspot.com
http://snieznahistoriajelsafanfiction.blogspot.com







1. Co sprawiło, że postanowiłaś założyć bloga ? 

Cóż, właściwie to kocham pisać opowiadania i kocham  Jelsę, właśnie dlatego zdecydowałam założyć bloga, myślę, że dzielenie się z innymi swoją pasją jest o wiele ciekawsze. 

2.Co byś zrobiła gdybyś przeniosła się do świata z ulubionej ksiażki/filmu/bloga/gry ? 

Prawdopodobnie korzystałam bym z okazji jaka mi się trafiła. Nie mam ulubionej ksiażki kocham wszystkie, z filmami jest podobnie, nie gram w gry, ale z blogiem jest inaczej, czytam wiele, ale uwielbiam te o Jelsie, albo o samym Jacku, gdybym trafiła do bloga, w którym nie byłoby Elsy, a byłby sam Jack pewnie bym się z nim zaprzyjaźniła, ale osobiście wolałabym czegoś więcej ;) 

3. Jakie masz zainteresowania ?

Szczerze mówiąc, jest ich wiele, ale kocham pisać opowiadania, śpiewać, pisać piosenki, rysować i szkicować. Mnóstwo tego jest. 

4. Co myślisz o związkach homoseksualnych ?

Wiele osób to potępia, ale nie rozumiem dlaczego. Człowiek ma prawo się zakochać, czy jest w tym coś złego ? Nie sądzę, ja uważam, że love is love.

5. Jakie są twoje ulubione zespoły muzyczne ? 

Jest ich wiele, lifehouse, the wanted, the afters, mnóstwo ich.

6. Czy gdyby urządzono konwent na którym głównym tematem byłaby Jelsa pojechałabyś ?

Z pewnością, nie mogłabym tego przegapić za nic. 

7. Co myślisz o ludziach ciągle narzekających na swoje życie ?

Myślę, że takie osoby powinny zainteresować się czymś i spróbować wnieść jakieś zmiany do swojego tymczasowego życia np : znaleźć hobby. Ludzie narzekają, bo nudzą się i nie mają pojęcia jak to zmienić. 

8.Co kochasz robić w wolnym czasie ?

Uwielbiam czytać książki, nie jestem kujonkom, ale wtedy przenoszę się w zupełnie inny świat, z tego też czerpię inspiracje do pisania własnych opowiadań. Kocham również rysować, każdy mi powtarza, że mam niesamowity talent i powinnam go wykorzystać. W wolnych chwilach piszę na blogu, wychodzę z przyjaciółmi, ogólnie jestem zwariowaną nastolatką, która marzy o miłości, więc czasami zdarza się iść na imprezę. :)

9. Czy grasz na jakimś instrumencie ?

Osobiście żadnego nie posiadam, ale całkiem nieźle idzie mi gra na pianinie i gitarze. Właściwie te dwa instrumenty są dla mnie najpiękniejsze na świecie. 

10. Co sądzisz o Vlogach ? Czy chciałabyś kręcić własnego ?

Szczerze to nie bardzo. Zawsze wolałam pisać niż mówić. Tak też jest w szkole, wolę kartkówki niż pytania.  Jestem rozmowna, ale łatwiej jest mi wyrazić myśli i uczucia pisząc o nich. Osobiście uważam, że Vlog to super sprawa, ale nie jest on przeznaczony dla mnie. 

11. Dlaczego prowadzisz bloga ? Co on wprowadza w twoje życie ?

Blogi, które prowadzę są ważną częścią mojego życia. Wszystkie moje opowiadania są wymyślane w mojej głowie, dlatego też często mi jest trudno się skupić. Historia o Jacku i Elsie, którą obecnie prowadzę jest takim moim marzeniem. Po prostu piszę historię, którą sama chciałabym przeżyć. Z początku pisałam dla siebie, ale uznałam, że może warto by podzielić się tym z innymi. Jestem dumna, bo ledwo zaczęłam, ale każdy komentarz, który otrzymałam, jest pochwałą i upewnia mnie w tym, że moja historia wam się podoba, ponadto napełnia mnie to weną. Nie wyobrażam sobie, bym miała usunąć bloga nie dokańczając swojej historii. Ten i 2 blog to takie kawałki mojego serca i wyobraźni, dlatego są dla mnie ważne i dlatego je prowadzę.




Pytania ode mnie :

1. Czy jesteś zadowolony/a ze swojego bloga ?
2. Dlaczego właśnie Jelsa ?
3. Co sądzisz o czytaniu książek ? Unikasz tego, czy wręcz przeciwnie ?
4.  Co sprawiło, że zaczęłaś/eś pisać bloga ?
5. Czy chciał/a byś być jednym z głównych bohaterów swojej historii ?
6. Jest coś co chcesz zmienić w swoim sposobie pisania ?
7. Według ciebie miłość jest czymś co rani ?
8. Czy przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest możliwa ?
9. Według ciebie skąd można wiedzieć, że się kogoś kocha ?
10. Jak sądzisz, co można zrobić dla miłości, np : oddać życie ?
11. Zwierzątko, które masz lub chciał/a byś mieć ?

sobota, 7 lutego 2015

10. - Coś wiecznego.

Rozdział 10. Niestety nie ma mnie jeszcze w domu, a zostałam nominowana do Liebster Blog Award  *-* za co bardzo dziękuję, choć uważam, że mój blog nie zasłużył sobie jeszcze na taką pochwałę i nagrodę, a ponieważ wracam za niedługo postaram się jak najszybciej wypełnić nominację. Rozdział napisany szybko, więc jeśli będzie dużo literówek to przepraszam. Mam nadzieję, że się spodoba, pozdrawiam i całuję mroźnie :* :*



Od feralnego dnia ataku Luka na kwaterę, minął tydzień. Tydzień długich oczekiwań na poddanie się Luka. Nie było to łatwe, bo widać było, że chłopak jest całkowicie poddany woli Mroka, a nie mieli pojęcia jak go uwolnić spod tej klątwy. To wszystko bardzo mocno przeżywała Elsa, bo wiadome było, że Luke był dla niej ważny, ale bardziej martwiła się o Jacka. Nie chciał patrzeć na brata, w sposób, który zabija, ale z każdym dniem jego nienawiść do Luka rosła i rosła i przybierała na sile. Elsa starała się złagodzić to uczucie, ale gdy Frost tylko na nią patrzył, miał przed oczami Luka, który się do niej przystawia, a ten widok jeszcze bardziej go drażnił, bo bał się, że Luke może ją mu odebrać, a to było jego najgorszym koszmarem. Mimo wszelkich starań strażników, nie potrafili złagodzić nienawiści Luka, która stworzyła się pod wpływem Mroka. Nawet blondynka nie odważyła się do niego odezwać, mimo iż bardzo chciała mu przemówić do rozsądku. Ale dzisiaj chcieli wybawić go spod kontroli Czarnego Pana i tym razem nie chcieli się poddać. Kazali yetim przyprowadzić czarnowłosego do pomieszczenia głównego, w którym była kopia kuli ziemskiej. Po chwili zjawili się niosąc pod ręce ledwo co żywego Luka. Bolało go to, bo Mrok wiedział iż Luke jest w domu Northa, więc gnębił chłopaka mocniej, bojąc się, że zniosą jego blokadę i straci nad nim kontrolę. Ból był niewyobrażalny, bo oni jedna ze stron nie chciała ustąpić, a na tym cierpiał tylko sam Overland targany emocjami.Wykończony i cały obolały stanął naprzeciwko strażników podtrzymywany przez yetich, bo sam by się na nogach nie utrzymał. Blondynka wchodząc do pomieszczenia, zobaczyła na pierwszy rzut oka strażników i Roxanne, ale dopiero później spostrzegła wielkich osiłków i  chłopaka.  Przeraziła się, nie na żarty. Chłopak wyglądał jakby bał się już samego życia. Biała jak papier skóra, opadnięte z sił, umięśnione i wysportowane, ale mimo tego słabe ciało, wory pod oczami, wyschnięte usta, czarne włosy które opadały na czoło i te oczy. Oczy pełnie nienawiści i miłości jednocześnie. Oczy, które wyrażały wszystko i nic. Dziewczyna czuła się jakby patrzyła na Frosta, ale wiedziała, że prawdziwie to jego brat. Wyglądał okropnie, to nie mogło się tak skończyć, za bardzo go męczyli, jeżeli tak dalej będzie to Luke nie przeżyje tego rozstrojenia, a sama Elsa też by się załamała, bo Luke był jej przyjacielem bez względu na to po której stronie jest, zawsze już będzie miał swoje miejsce w jej sercu. Podbiegła do niego i podniosła jego podbródek, jednocześnie klękając, by lepiej widzieć oczy, które tylko dla niej nie były zimne. Ona była wyjątkiem. Mimo tego, że powiedział jej, że wszystkie jego uczucia do niej zgasły, nie było to prawdą. Będąc z dala od Mroka jego blokada słabła i z każdą minutą czuł coraz więcej pozytywnych nastawień, a zwłaszcza do blondynki. Ona była takim światłem dla niego, który rozwiewa mu ciemność. Właściwie teraz czuł się głupio, że istota tak piękna i dobra opiekuje się nim, zwykłym gnojkiem, który uległ ciemnym siłom, wyrzekając się wszelkich dobrych uczuć, a czuł się bardziej podle, gdy widział w oczach Jacka zazdrość i szczerą nienawiść, wobec jego osoby. Było mu przykro, ale w sumie oni mieli rację. Sam zawinił, jego wybór, jego ból, a teraz ponosi konsekwencje. Patrząc w oczy Elsy, widział w nich troskę o niego i wesołe ogniki, ale też strach. Bała się go, nie chciał by tak się czuła, mógłby zrobić wszystko by tylko się go nie bała, by była bezpieczna, teraz chciał wszystko naprawić, bez względu na wszystko, wiedział, że i tak nie ma szans z mocą Mroka, ale im dłużej będzie walczył, tym szybciej jego blokada się skończy. Doskonale zdawał sobie z bólu, który będzie mu towarzyszył i to, że Czarny Pan nie odpuści i będzie walczył.
Nagle poczuł jak drobna dłoń blondynki go opuszcza i jak dziewczyna odchodzi do strażników. Od razu poczuł brak i pustkę, jej dotyk był jak lek przeciwbólowy, a teraz go zabrakło.

Elsa też nie chciała go opuszczać, jako jedyna widziała  w jego oczach skruchę i smutek, ale nikt inny nie chciał jej wierzyć. Dzisiaj mieli ostatecznie wybawić go spod władzy Mroka i chciała mu ulżyć w cierpieniu. Odciągnęła Jacka na bok, chcąc by pomógł jej w tym, bo w końcu był jej przyjacielem, a może nawet kimś więcej, dlatego miała nadzieję, że jako jedyny jej wysłucha.
- Jack, możemy pogadać ?
- Teraz ? - Nie uległo jej uwadze to, że poczuła lekką nutkę zawodu.
- Teraz. To ważne.
- No dobrze, o co chodzi ?
- O Luka.
- No nie, na serio, czy on musi byc głównym tematem ?
- Jack ! Mimo wszystko to twój brat !
- A twój chłopak !!
- N...Nie jest moim chłopakiem. - Dziewczyna nie ukrywała zdziwienia.
- Jasne.
- Sugerujesz coś ?
- Nie ... nic. -  Poczuł zawód, wyczuł w jej głosie złość.
- Miałam nadzieję, że jako jedyny mi pomożesz, ale jak widać zawiodłam, a myślałam, że jestem dla ciebie przyjaciółką, tak samo jak ty moim przyjacielem. - Odwróciła się z zamiarem odejścia.
- Jesteś dla mnie kimś więcej. - Szepnął sam do siebie po czym złapał ją za nadgarstek zmuszając do zatrzymania się.
Elsa spojrzała na niego pytającym wzrokiem, w którym jednak czaiły się ogniki radości.
- Pomogę ci.
- Dziękuję. - Rzuciła mu się na szyję w geście podziękowania, ale mimo wszystko chciała by było to spowodowane czymś innym.
- Co to za sprawa ?
- Mamy dzisiaj wybawić Luka spod władzy Mroka prawda ?
- Owszem.
- Chodzi o to, że ... no sam na niego popatrz !
- Co z nim ?
- Nie widzisz jak wygląda ? Kończy się i fizycznie i psychicznie. To go zabije, chcę mu pomóc w tym bólu.
- Niby jak ty chcesz to zrobić ? Nie da się. Tak jest i tyle.
- Nie Jack, przecież jest tyle sposobów, czy musimy akurat dawać mu ten eliksir ? Boję się, że on ... że on tego nie przeżyje.
- Martwisz się o niego ? - Jack podniósł swoje niebieskie tęczówki i utkwił je w dziewczynie, dla której zrobiłby wszystko.
- Bardzo ... - Szepnęła, ale on to usłyszał.
Zobaczyła jego minę, to nie była miła mina, usta wykrzywił w kpiącym uśmiechu, pomieszanym ze smutkiem i odtrąceniem. Przybliżyła się bliżej niego, bała się, że mógłby jeszcze pomyśleć, że się z Luku zakochała.
- Jack ... Ale, wiesz ja nie ... ja wcale ... ja i Luke jesteśmy tylko przyjaciółmi, na serio ja wcale ...
- Dlaczego się tłumaczysz ? - Jack wybuchł, ale na szczęście nie tak ostro. - Nie żądam tego od ciebie.
- Ja wiem, ale po prostu ...
- Ty i on, to tak jak ja i ty.
- Nie Jack, z tobą jest inaczej.
- Niby jak ? Czym ja się od niego różnię ?
- Wyglądem, wiekiem, a przede wszystkim charakterem. Nie jesteście tacy sami. Jack, ty zawsze byłeś inny, lepszy, bardziej opiekuńczy, ale ostatnio cię nie poznaję.
- Zmieniłem się wiem. Ale nie chcę byś przez to postrzegała mnie inaczej. Jesteśmy przyjaciółmi przecież, pogodziłem się z tym.
- C ... Co ? - Jack wyminął ją zanim cokolwiek załapała. Dopiero po chwili poczuł jej palce.
- Jack ... ja ...
- Tak ?
- A co z Lukiem ?  - Skutecznie zmieniła temat.
- Postaram się zrobić coś z tym, obiecuję.
- Dziękuje. - Puściła go i pozwoliła odejść, bała się tego co może się stać.

Jack odszedł na  pewną odległość, zabolało. Jednak jego najgorsze obawy się spełniły. Ona woli jednak jego brata, po raz kolejny odebrał mu coś na czym mu zależy, ale tym razem jest to najważniejsza rzecz, a konkretnie osoba, najważniejsza w całym jego życiu. Teraz dopiero zobaczył, jak bardzo ją kocha, jak bardzo chce przy niej być, ile dla niego znaczy, co b y dla niej zrobił i ile by poświęcił. Czuł pustkę. Cholera, czy to na serio tak musi boleć ? Chyba dla niego jest to szczególnie piekąca rana. Mimowolnie spojrzał na brata, a ich spojrzenia się spotkały. I znów kolejne ukłucie, bo jego oczy tak czarne, ale mimo wszystko wyrażające skruchę.
Przyszedł ten czas. Eliksir był gotowy, ale czy zadziała ? Bał się, że jednak nie i wtedy nie będzie już dla Luka żadnego ratunku. I tak, martwił się o brata, mimo wszystko.
Stało się tak szybko, zobaczył jak czarnowłosy wypija fiolkę, a przez jego ciało przechodzi dreszcz. Mocno wygiął się w łuk, opadł, z jego oczu popłynęło kilka łez, a z gardła wypłynął okropny krzyk bólu. Elsa chciała już biegnąć do niego, gdy ją zatrzymał. Spojrzała na niego, a jej oczach widział przerażenie. On sam też wyczuł, że jego wzrok również wyraża smutek i cierpienie. Krzyk jego brata bardzo go kuł. Nie chciał aż takiego cierpienia dla niego, nie zmieni to faktu, że są rodziną.  Poczuł jak Elsa chowa głowę w jego tors, a jej słone krople moczą mu bluzę. Przytulił ja mocniej. Po chwili zobaczył blask i ciemny piach. Nie udało im się. Luke zamiast osłabnąć stał się silniejszy. Jack szybko pobiegł w tamta stronę, ale nie zdążył, Luke uciekł, ale nie daleko. Zobaczył konie Mroka, a po chwili samego Czarnego Pana.
Zewsząd otoczył ich czarny piach, z którego uformowały się czarne konie, które bez namysłu zaczęły atakować. Nie mogli ryzykować walką w wewnątrz budynku, musieli się przenieść na zewnątrz. Walka rozpoczęła się tak nagle. Roxanne schowała się w środku, bo nie miała nawet czym się bronić. Strażnicy walczyli z koniami, Jack zajął się Mrokiem, a Elsa ? No właśnie Elsa. Ona postanowiła sprowadzić Luka po swojemu.

Śnieżyca. Wielka i nieograniczona. Nic nie wiedział. Jack przedzierał się przez wielką śnieżycę, połączoną z czarnym piachem. Przed oczami mrugnęła mu czyjaś sylwetka i zagłębił się dalej, kiedy nagle zobaczył snop koszmarów zmierzającym ku niemu. Jednym sprawnym ruchem zamroził je, tak, że nawet ziarenko nie umknęło.
- Mmmm Jack Frost. Jestem pod wrażeniem. - Zimny głos. Głos który tak bardzo nienawidził.
- Mrok !!
- Czuję się zaszczycony ! Po raz kolejny przychodzi nam walczyć.
- Jeśli myślisz, że ci odpuszczę to się grubo myślisz !
- Heh, pomyśl, czy musisz tak bardzo się angażować ? Przecież możesz się dołączyć do mnie. Sprawiłbym, że zapomniałbyś o całym tym bólu, o wszelkich złych chwilach, o tej zdradzie co tak bardzo boli. Elsa. Jedyny powód dla którego jeszcze żyjesz. Jedyna osoba za którą byś zabił, za którą byś umarł, najważniejsza osoba w całym twoim życiu, dziewczyna, którą kochasz bezgraniczną miłością
- Nie waż się jej nawet tknąć !
- Ja nic od niej nie chcę. Jest potężna, ale nie o to tu chodzi. ty też nie jesteś jej obojętny. Dołącz się do mnie tak jak twój brat, a sprawię, że i ona będzie posłuszna.
- Czego ty chcesz ?
- Jest tak bardzo podobna do Katherine. Ta twarz, idealnie taka sama. Jej wierny sobowtór właśnie walczy z Lukiem. Cudownie.
Jack wykorzystał chwilę, gdy Mrok starał się go wyprowadzić z równowagi i zaatakował, ale Mrok nie był dłużny i oddał. Jack obronił się, ale okazało się, że Czarny Pan jest silniejszy niż mu się wydawało. To nie będzie łatwa walka.

Blondynka przebijała się przez barierę śniegu i piachu. Chciała odnaleźć Luka, musiała go sprowadzić z powrotem. Zobaczyła go, stał i walczył sam ze swoim umysłem.
- Luke !!
- Czego chcesz !?
- Pozwól mi ci pomóc, pomogę tylko musisz mi na to pozwolić.
- Nie nie mogę, to boli !
- Wiem, wiem, ale pomogę ci, proszę !!
-  Nie podchodź Elso, ja nie chcę stracić kontroli.
 Znów krzyk i znów walka z ciałem i umysłem, ale to nie zniechęcało dziewczyny. Kątem oka zauważyła Jacka. Popatrzył na nią, a ona wiedziała już co miała zrobić. Szepnęła w stronę białowłosego cichutkie " wybacz mi ", a po chwili kierowała się już w kierunku czarnowłosego.
- Luke ! Pamiętasz, jak się poznaliśmy ?
- C ... Co ?
Dziewczyna chciała, go sprowadzić poprzez wspomnienia.
- Nasze pierwsze spotkanie, a później przyjaźń ?
 Ból dał się w znaki. Głowa zaroiła się od wspomnień.
- Przypomnij sobie, proszę. Przypomnij sobie 18 Jacka. Przypomnij sobie Emmę i resztę.
Poczuł ból, a przed oczami pojawiły się sceny.
Spotkanie Elsy i Jacka.
Polana i 18 jego brata.
Wszystkie uściski i niewinne pocałunki w policzek.
Parę uśmiechów.
- Przestań do cholery !! Przestań !!!!
Bolało mocno. To za dużo. Upadł na kolana, wciąż trzymając się za bolącą głowę.
Elsa wiedziała, że Luke jest już na tyle silny by walczyć, podeszła do niego. Wiedziała, że jest dla niego ważna, więc chciała w ten sposób mu pomóc.
-Sprowadzę cię z powrotem, obiecuję. - Szepnęła patrząc mu się w oczy, a później zrobiła coś co przeważyło szalę nad kontrolą Mroka i życiem Jacka. Pocałowała go. Oderwała się od niego i ku jej uldze i radości, zamiast mrocznego Luka, patrzył się na nią chłopak o  złotych włosach i niebieskich tęczówkach.
- E...Elsa ?
- Tak, tak ,tak !! To ja !! Wróciłeś !!
Z radości rzuciła mu się w ramiona, ale po chwili przypomniała sobie o białowłosym. Zerwała się na nogi i pobiegła w stronę Jacka, ale to sprawiło, że serce skruszyło jej się na cząstki.

Walczył z Mrokiem, coraz trudniej przychodziło mu odpierać ataki.  Spojrzał z stronę Elsy i już wiedział co miała na myśli. Patrzył jak odczarowuje go w najgorszy i najboleśniejszy sposób z możliwych. Zagryzł wargę i skierował wzrok na wroga. Chwila nieuwagi kosztowała go tak wiele. Nie zdążył. Dostał koszmarami prosto w serce. Upadł na ziemię zwijając się z bólu. Zobaczył blondynkę biegnącą w jego stronę. To było za wiele. Pakowała się w niebezpieczeństwo, a on nie był w stanie jej obronić. Poczuł zmęczenie i niesamowity chłód. Po chwili stracił kontakt z rzeczywistością.

Biegła tak szybko jak mogła, ale na nic się to zdało. Zobaczyła jak Jack spad na ziemię, trzymając się kurczowo za brzuch i zwijając się z bólu. Podbiegła do niego. To nie mogło się tak skończyć, nie tak. W akcie rozpaczy zaczęła krzyczeć do niego by się obudził. Wręcz błagała go o to.
- Jack ! Jack ! Błagam nie rób tego ! Otwórz oczy, patrz na mnie ! Nie możesz mnie zostawić ! Kiedyś mi to obiecałeś !!! Już raz cię straciłam, nie pozwolę aby to się stało po raz drugi.
Ale jej krzyki nie pomogły, łzy skapywały po jej bladej twarzy. Nie, to tylko koszmar , który zaraz się skończy. Wcale nie, miała świadomość tego, że nie śni. Do jej uszu doszedł okropny śmiech. Rozpoznała do kogo on należał, Mrok.
Wciekła podniosła się i skierowała na niego swój wzrok.
- I jak Elso ? Podoba się przedstawienie ? Boli prawda ? Boli widok umierającego Frosta ? Boli, bo najgorszą rzeczą do jakiej dopuściłaś, była miłość. Teraz już go nie ma. Ups !
Wściekła  Zacisnęła wargi i ręce. Złość wypełniła ją całą perfekcyjnie od środka, przez jej ciało przeszedł dreszcz i fala mrozu wypłynęła na Biegun, zamrażając wszystko co napotkała. Lód uderzył w Mroka z taką siłą, że ten nie miał szans na przeżycie. Opadła na ziemię, a z jej oczu popłynęły łzy. Nie, nie może płakać. Musi być silna, dla Jacka, dla nich. Wstała i skierowała wzrok w miejsce, gdzie wcześniej leżał Jack, ale teraz go tam nie było. To nie możliwe, czyżby patrzyła w inne miejsce ?? Gdzie on się podział ??
Poczuła na swoim barku ciepły oddech, pachnący miętą. Wszędzie by rozpoznała ten zapach i to ciepło. Odwróciła się, a jej wzrok spoczął na białych jak śnieg włosach i cudownej anielskiej twarzy. Do jej oczu znów wpłynęły łzy. Wtuliła się w niego najmocniej jak potrafiła, a on nie został jej dłużny i również odwzajemnił uścisk, mocno ją do siebie przyciągając. Nie umarł, Jack nie umarł, miłość nie pozwoliła mu na to.
Czuł się niesamowicie, trzymał ją w swoich ramionach, bezpieczną i zdrową. Spojrzał na brata. Znów widział go. Znów był sobą. Znów odzyskał brata. Kiedy dziewczyna odkleiła się od niego, przytulił również brata. Mimo wszystko zależało mu na nim, był jego jedyną rodziną.


Od zniknięcia Mroka i zwycięstwa minął duży cały tydzień. Roxy znalazła inne schronienie, a koniec końców ona i Elsa pogodziły się. Jeremy również opuścił dom Northa, wszystko wróciło do normy.
Blondynka wyczuwała napięcie między nią, a dwoma braćmi Overland. Wyszła na balkon i zauważyła Luka. Stał patrząc w zachód słońca. Podeszła do niego, miała już dość tej niekomfortowej sytuacji.
- Możemy porozmawiać ?
- Elso, wciąż jest mi trudno, wciąż nie rozumiem, jak ja mogłem mu służyć przez tyle lat ???
- To nie była twoja wina, nie masz się po co obwiniać.
- Właśnie, że mam ! Bo jest jeszcze coś co muszę ci powiedzieć.
- Co takiego ?
- Els, ja wiem, że ty tego nie czujesz, ale muszę ci to w końcu powiedzieć.
Dziewczyna milczała, więc uznał to za okoliczność sprzyjającą.
- Kocham cię Elso, kocham cię odkąd tylko cię poznałem, ta miłość nie jest zmyślona, ale wiem, że nie odwzajemniasz tego uczucia.
- Luke, jesteś ważny dla mnie, ale ja nie ... ja nie kocham cię na tyle by z tobą być.
- Wiem i szanuje twoją decyzję, ale musisz wiedzieć, że będę cię kochał już zawsze. Czy ... czy jesteś w stanie to znieść ?
- Myślę, że tak.
- Idź do niego. - Luke wskazał na Jacka. - Myślę, że potrzebujecie rozmowy.
 Luke wyminął ją i wyszedł. Istotnie Jack stał parę metrów dalej. Podeszła do niego.
- Długo będziesz mnie karał tym milczeniem ?
- Nie, nie będę, tylko po prostu ostatnio sprawy się pokomplikowały.
- Jack, ja muszę ci to powiedzieć.
- Wiesz, że ja też Elso. Nie jesteś dla mnie przyjaciółką. Jesteś moją miłością. Dziewczyną, którą kocham. Osobą za którą oddałbym życie. Kocham cię najbardziej na świecie, nie wyobrażam sobie, aby mogło cię tu zabraknąć.
- Jack ... ja ...
- Shhhh - Podszedł do niej bliżej na tyle, by czuć bicie jej serca.
- Jack ... ja cię też kocham. Chyba już przez jakieś dobre 300 lat.
Nic już więcej nie powiedział, pocałował ją. Najpierw delikatnie musnął ją swoimi wargami, a potem złączył ich usta w głębokim, gorącym pocałunku.
Z chwilą złączenia się ich warg zerwał się wiatr, który rozwiewał im włosy, a przy okazji rozwiał ich wątpliwości, co do ich uczucia. Wtuliła się w niego, poczuła ciepło, które biło od niego. Czuła się tak bezpiecznie. Ich miłość jest tak wielka, że nic ani nikt ich nie rozdzieli. Nawet śmierć ich nie rozłączy. Wydawałoby się, że wszystko jest w porządku, ale to nie jest prawda.

wtorek, 3 lutego 2015

9. - Atak Mroka i egzotyczne owoce.

Rozdział 9. Mam nadzieję, że się spodoba. Niestety mam teraz mniej czasu, a w czwartek jadę do Krakowa i nie będę mieć czasu wstawić notki, więc jutro wam powiem kiedy nowy rozdział na tym i na pierwszym blogu. Myślę, że spodoba wam się relacja między Jelsą. Powoli zaczynają coś czuć. Całuski i pozdrowionka :* :* :*




Delikatne promienie słońca wdzierały się przez zakryte zasłoną okna, pieszczotliwie padając na twarz słodko śpiącego Jacka. Były na tyle natrętne i uporczywe, że nie pozwalały białowłosemu na ponowne zaśnięcie. Z niechęcią odsunął od siebie kołdrę i podciągnął się na łokciach ukazując swój wysportowany, płaski brzuch.
Przejechał dłonią po twarzy, a następnie przeczesał palcami swoje śnieżnobiałe włosy. Utkwił wzrok w zasuniętym zasłonami oknie, które teraz jaśniało delikatną poświatą, sprawiając wrażenie pięknego nieba. Patrząc na to wszystko chłopakowi przypomniał się wczorajszy wieczór. Gdyby nie to zdezorientowanie, wiedziałby jak całuje Elsa. Przyłapując się na myśleniu o blondynce, walnął się w głowę, ale po chwili przed jego oczami znów pojawił jej widok, jej włosów, jej sylwetki, jej ledwo widocznych piegów, jej cudownej
" wisienki " na twarzy, a cały świat ograniczał się do jej niebieskich, pięknych jak niebo oczu, utkwionych w nim. Uśmiechnął się i sam zalał się lekkim szkarłatem. Szczerze mówiąc sam bał się tego co się z nim działo. Nigdy się tak nie zachowywał, zawsze był wyluzowany, zawsze było tak, że nawet nie musiał nic mówić, a dziewczyny leciały do niego jak muchy do miodu, nawet jego przelotny romans z Roszpunką taki był, ale biedna chyba nie załapała, że Jack tylko z nią flirtuje, a jej nie kocha, natomiast ona uznała, że to miłość, więc uciekł ble jak najdalej od niej, a zdarzyło się to około 2 lata temu. Wtedy już znał Elsę, wtedy już ją pamiętał, więc dlaczego flirtował z innymi zamiast po prostu wypełnić obietnicę, którą jej dał ? Nie wiedział, dlaczego tak postąpił. Bał się spotkania z nią, czy może to było spowodowane czymś innym ? Gdyby tylko wtedy wiedział, co tak naprawdę kryje się w jego sercu i do kogo ono należy już od 300 lat, nigdy by nawet nie spojrzał na inną. Ale to było ukryte, a on nie dopuszczał czegoś takiego do siebie. Poczuł jak jego czaszka zaczyna niebezpiecznie pulsować, więc odgonił od siebie wszystkie myśli, wyszedł z łóżka, poszedł pod prysznic, włożył na siebie swoją niebieską bluzę, chwycił laskę opartą o regał i wyszedł z pokoju kierując się w stronę wyjścia z kwatery. Musiał jak codziennie odrobić swój patrol, choć wcale nie miał na to ochoty. Uwinął się z robotą dosyć szybko, bo nie zauważył niczego niepokojącego w zasięgu Bieguna, upewniając się, że wszystko jest w porządku, wrócił , aby przygotować salę do ćwiczeń z Elsą. Wiedział, że blondynka boi się używać swoich mocy, ale musi trenować i on musi jej pomóc. Nie jest potworem za jakiego się uważa, jest taka jak on, jemu też zajęło trochę czasu opanowanie swoich umiejętności i zrozumienie kim jest i po co. Ona też musi się tego nauczyć, nie ma wyjścia, musi uwierzyć, że jej moc to dar, a nie przekleństwo.
---------------------
Elsa kiedy tylko wstała, ubrała się i zeszła na śniadanie. Strażnicy już tam byli, ale jak zawsze nie było Jacka. Ile on traci swojego wolnego czasu, na patrolowanie tego Bieguna. To wcale nie mały obszar, choć dla białowłosego pewnie taki jest, bo dzięki wiatrowi wszystko załatwia w mig i zajmuje mu to tylko 2 godz. Ale nawet 2 godz są warte w całym życiu, ile można zwiedzić, zobaczyć, nauczyć się w ten czas. Brakowało jej go, a czuła się jeszcze bardziej samotna, gdy codziennie spożywała śniadanie w ciszy, bo oczywiście nikt nawet nie zauważał, że ona jest wśród nich, byli zajęci pogawędkami z Roxy. Jack też spędzał z nią większość wolnego czasu, ale teraz, gdy ma jeszcze zająć się treningami Elsy, pewnie nie będzie miał już tyle czasu co wcześniej i częściej będzie przebywał z blondynką. Elsa miała taką nadzieję, że przez to iż Jack będzie mniej przebywał z Roxy, znów zbliży się do niej i znów będą najlepszymi przyjaciółmi. Dziewczyna nie chciała się przyznawać do tego nawet sama przed sobą, ale podobał jej się Jack. Coraz trudniej przychodziło jej ukrywać emocje, gdy niebieskooki jest przy niej, co można zobaczyć po jej rumieńcach, które zawsze aktywują się, gdy czują bliskość chłopaka. Nie chciała, aby się o tym dowiedział. On nawet nie może się o tym dowiedzieć. Przecież od zawsze byli przyjaciółmi, po co to zmieniać ? Codziennie blondynka kłóciła się ze swoim sercem, a te kłótnie w jej głowie wyglądały następująco.
~ Przecież wiesz, co do niego czujesz !
- To nie takie proste !
~ Ależ właśnie to jest proste, po prostu mu to powiedz !
- Przyjaźń jest ważniejsza.
~ To ja tu jestem ekspertem od miłości !
- Ucisz się !!!
Tak właśnie wyglądały spory  Elsy i jej serca. Sama nawet podziwiała się za to, że tak długo wytrzymała. To niesamowite odpierać ataki serca, które wręcz krzyczy do niej i mało co nie rozrywa się na pół. Postanowiła się chwilę wyciszyć, a następnie włożyła specjalny strój do ćwiczeń i zeszła po schodach, kierując się do sali, którą dzień wcześniej wskazał jej Jack. Weszła do środka, a jej zdziwienie uległo zawodowi, gdy zobaczyła tylko matę i parę kolumn. To wszystko ? Właśnie w takich warunkach ma się nauczyć kontrolować moc ?
- I jak ci się podoba ? - Usłyszała za placami czyiś zimny, a jednocześnie ciepły głos.
- Zwykła sala, nic wyjątkowego Jack, tym razem się nie postarałeś.
- No cóż, to nie ma być randka tylko trening.
- Wiem ale ... - Właściwie zabolały ją słowa Jacka, wypowiedział je tak obojętnie, że coś mocno ją ukuło.
- Przecież będziemy ćwiczyć, a nie gimnastykować się. Do kontroli ci to potrzebne nie jest.
- No w sumie to tak, ale ....
- No dobra, zaczynamy ! Spróbuj zaatakować.
Elsa myślała, że Jack za chwilę wtaszczy tu jakąś kukłę, ale gdy zobaczyła, że staje na wprost niej i czeka, nie mogła w to uwierzyć.
- M...Mam ćwiczyć na tobie ?
- No tak, dajesz.
- Zwariowałeś chyba ! Do reszty ci mózg zamarzł !
- Wcale nie, no już działaj.
- Jack ! Nie będę na tobie ćwiczyć ! Niema mowy !
Chłopak wiedział, że Elsa się boi, że zrobi mu krzywdę i również to, że nie da się przekonać do tego pomysłu, więc postanowił wykorzystać sposób, który wliczał się do ćwiczeń nad kontrolą, a mianowicie rzucił w nią śnieżką. Czuł, że Elsa mu tego nie odpuści i właśnie to było jego zamiarem. Miała stworzyć śnieżycę.
- Jack ! Ty bałwanie ! Tak się nie robi ! - Usłyszał jej słodki, wściekły, a jednocześnie rozbawiony głos.
- Sorry, na serio myślałem, że nie trafię.
- Ale ja trafię bez problemu ! - Elsa uśmiechnęła się chytrze i po chwili Jack był cały w śniegu.
Tak rozpętała się bitwa na śnieżki,  a przy okazji blondynka rozpętała śnieżycę, na której tak bardzo Jackowi zależało. Zaczęło się robić ślisko, a śnieżyca opadła. Jack i Elsa stali naprzeciwko siebie i mieli już wycelować w siebie, kiedy podłoga pokryła się lodem i jak na łyżwach Jack i blondynka zaczęli zjeżdżać w swoją stronę. Widać było przerażenie w ich oczach, bo bali się zderzenia, ale kiedy byli już blisko, złapali się za ręce i obydwoje runęli na ziemię. Jack stoczył się na plecy, a niebieskooka spadła na niego, podtrzymując się rękami i nie robiąc mu tym samym krzywdy, ale na nic się to zdało, bo gdy tylko jej delikatna skóra zderzyła się z podłożem, ból dał się w znaki, a sama dziewczyna przerzuciła ciężar ciała na Jacka. I znów byli tak blisko, ale tym razem stykali się nosami. Elsa poczuła bicie serca i to na 100 % nie było jej. To było serce Jacka. Oddechy stały się bardziej gęste, a oni wciąż wpatrywali się w siebie. Nie mieli pojęcia ile to trwało, ale nie chcieli, by ta chwila się kończyła. Oczywiście blondynka musiała zachować umiar, więc podniosła się usiadła obok niego, szepcząc tylko niemrawe " dziękuję ". Jack również się podniósł, ale on wstał całkiem podając jej rękę w geście pomocy. Ujęła ją i znów poczuła ten ogień, a sam Jack też nie mógł tym razem ukryć, że też poczuł żar.
- Zraniłaś się. - Powiedział, pacząc na jej rękę i cieknącą po niej strużkę krwi.
- Eee to nic wielkiego. Małe zadrapanie.
- Małe czy nie trzeba to ...
- Jack !!! Tu jesteś !!! - Do sali wparowała Roxy, cała zdyszana, ale uśmiechnięta.
Jack ie wiedział, co o tym myśleć. Dlaczego ona tu przyszła ? Czego chce ?
- Pamiętasz bałwanku ? Mieliśmy iść dziś na spacer !
- Ahh, no tak, zapomniałem. - Jack miał nadzieję, że odpuści i da mu dziś trochę spokoju, ale po chwili poczuł szarpnięcie, a jego dłoń złączyła się w koszyczek z zapewne dłonią Roxy.
Nie mylił się. Dziewczyna ciągnęła go z całych sił, a Jack poczuł skrępowanie. Jak ma się z tego wytłumaczyć Elsie ?
- E... Śnieżynko, poradzisz sobie sama z tą raną ?
- Jasne, nie przejmuj się. do zobaczenia później !
Widząc, że Elsa mówi prawdę, mógł być spokojny, że sama sobie poradzi. Uległ szarpaniom Roxy i razem z nią wyszedł do ogrodu, jedynej części, która jarzyła się kolorami tęczy, bo sam ogród mieścił się w szklarni, wielkiej swoimi rozmiarami.
- No to jak Jack ? - Dziewczyna wtuliła się w jego tors. - Chciałeś mi chyba coś powiedzieć.
- Na prawdę ? - Chłopak nie przypominał sobie, by cokolwiek takiego jej mówił.
- Nie pamiętasz ? - Roxy zrobiła urażoną minę. - Sama, widziałam, że kiedy to wypowiadałeś, twoja mina mówiła jakby sama za siebie, ale moja odpowiedź brzmi tak.
- Jaka odpowiedź ? Odpowiedź na co ?
- No na pytanie, czy zostanę twoją dziewczyną.
- Czekaj, czekaj, ty na serio myślisz, że ja tego chce ?
- A nie ?
- Nie.
- Ale dlaczego ? Przecież jestem młoda, ładna, a ty jesteś dobrze zbudowany, przystojny i taki sexy.
- Nie flirtuj ze mną. Nie jestem Jeremym.
-  On też nie jest taki zły, ale ty jesteś o niebo lepszy.
- Tylko, że ten o niebo lepszy jakoś nie bardzo chce cię mieć za dziewczynę.
- Mówiłeś, że jestem wyjątkowa, że ci się podobam, prawie mnie pocałowałeś !
- Zauroczyłaś mnie, to wszystko w tym temacie !
- Hmm, bo myślisz, że jak będziesz się wypierał mnie, to twoje kontakty z Elsą nie osłabną ? Prędzej czy później wrócisz, bo wiesz, że jestem najlepsza, ale to nieważne, poczekam.
- To sobie długo poczekasz, bo byłabyś ostatnią do której bym poszedł, a teraz jeśli już wszystko wiesz, to ja stąd idę i nawet nie próbuj niczego dogadywać.
Ledwo co opuścił szklarnię, gdy usłyszał odgłos tłuczonego szkła i rżenie koni. To było dziwne, więc postanowił tam wrócić, nie by się martwił o brunetkę, ale zdziwienie było większe.
Wbiegł do ogrodu i ujrzał przerażoną Roxanne, a wokół niej było mnóstwo porozbijanych szkieł i wszędzie widniał czarny piach. Przestraszył się nie na żarty, złapał Roxy za rękę i po chwili już biegł z nią do kwatery głównej.
--------------------
Została znów sama. Sama i w dodatku pokaleczona po pierwszym treningu. Z rezygnacją udała się do pokoju, przebrała się, umyła i oczywiście zakleiła plastrem ranę na dłoni. Piekło, ale nie aż tak bardzo, by z tego powodu płakać. Uczesała włosy w kok, ale po chwili usłyszała przerażający odgłos, wydobywający się z samego środka kwatery. Upuściła grzebień i wybiegła z pokoju. Wpadła do sali, gdzie był model kuli ziemskiej. Zobaczyła mnóstwo czarnego piachu i kilka czarnych koni, które walczyły ze strażnikami. Chciała już im pomóc, gdy za jej plecami rozległ się tak znany jej głos.
- No witam, witam, jak się podoba przedstawienie ?
- Luke ! - Dziewczyna odwróciła się błyskawicznie, a jej wzrok utkwił w jego brązowych tęczówkach pozbawionych jakichkolwiek uczuć.
- A jednak pamiętasz ! Wyśmienicie.
- Ciebie się nie da zapomnieć, zwłaszcza po tym co zrobiłeś !
- Połknęłaś haczyk ! Nie chciałem cię wtedy skrzywdzić.
- Jasne i ja mam ci w to uwierzyć ??
- Wierz lub nie, ale na serio nie chciałem, teraz chodzi o coś innego, musisz być żywa, ale niekoniecznie nie troszkę pokiereszowana.
- Czego chcesz !!??
- Ja ? Niczego. Mam zlecenie, które dotyczy właśnie ciebie.
- Mnie ?
- Tak, chyba wiesz kto to Mrok ?
- Głupia nie jestem.
-  To on mi pomógł, on mi pomógł, gdy ja umierałem. On mi pomógł, pozwolił zapomnieć o całym tym bólu.
- O jakim bólu ? O czym ty bredzisz ?
- Gdy ty lałaś potoki łez i chciałaś skakać za Jackiem, by go ratować, ja nie chciałem ci na to pozwolić i dlatego sam skoczyłem, ale i on był za daleko i powierzchnia też. Nie miałem szans, a ostatnim wspomnieniem byłaś ty. Znasz ten ból, gdy osoba dla której byłabyś w stanie umrzeć, woli kogoś innego ? Po co ja się pytam. Oczywiście, że znasz. Sama tego doświadczyłaś kilka dni temu. Roxy i Jack. Czyż nie piękna z nich para ? Teraz już wiesz, jak się czułem, kiedy widziałem jak trzymasz go za rękę, kiedy go przytulasz, kiedy śmiejesz się z jego głupich, żałosnych żartów. Ale teraz to nieważne. Wszelkie uczucia jakie do ciebie żywiłem znikły, teraz jest tylko ciemność, choć muszę przyznać, że w ciągu tych 300 lat wypiękniałaś.
- Ty na serio masz coś nie tak z głową ! Do czego ty zmierzasz !!??
- Ja chcę ci tylko pokazać, przy kim byłoby ci lepiej, jak wielki błąd popełniłaś. Przecież on cię nie kochał, nie kocha i nie pokocha. Będzie się bawił twoimi uczuciami, kiedy tylko odkryje, że takowe do niego żywisz.
- Przestań !! Przestań do cholery !!!
Ten ból był za wielki, wszystko połączyło się w jedno. Miłość, nienawiść, przyjaźń, smutek, żal, radość. złączyły się w jedno. Po ciele Elsy przeszedł dreszcz, a po chwili wydobyła się z niego wielka fala mrozu, która ugodziła Luka w klatkę piersiową, na szczęście omijając serce.
Dziewczyna wyczerpana, ostatkiem sił otworzyła oczy i zobaczyła jakie spustoszenie narobiła. Wszędzie malał się czarny piach, po koniach Mroka nie było oni śladu, Strażnicy przypatrywali się jej z mieszanymi uczuciami, a na samym środku tuż przed Elsą leżał nieprzytomny Luke. Była przerażona, bo wszelkie wazy, czy też inne drobiazgi były potłuczone. Wszystko wyglądało jakby przeszedł huragan. Nie miała już nawet siły myśleć. Po prostu zemdlała.
-----------------------
Jack biegł z Roxanne jak najszybciej. Czuł, że stało się coś niedobrego. Wszedł do sali i ujrzał całkowity bałagan, strażników z dziwnymi minami, dużo piachu, Luka leżącego na podłodze i Elsę. Jej widok był tak kojący dla niego. Ona cała i zdrowa, ale za chwilę zobaczył jak jej kolana się uginają, a ciało opada. Szybko do niej podbiegł i złapał ją zanim upadła na ziemię. Sprawdził  jej tętno, żyła. Straciła przytomność. Za chwilę koło niego znaleźli się strażnicy.
- Co tu się stało ??!! - Jack był rozdrażniony, nawet Roxy wyglądała na przerażoną.
- M...Mrok ! Wysłał tu twojego brata i swoje konie. Walczyliśmy, a potem była wichura i nagle wszystko znikło, została Elsa, a Luke leżał na ziemi. - North tłumaczył się jakby to on był sprawcą całego incydentu.
- A, co z Elsą ?
- Nie martw się, straciła przytomność, bo wykorzystała mnóstwo energii. Potrzebuje odpoczynku.
- Zajmijcie się moim bratem, a ja zaniosę Elsę do pokoju.
- Dobrze, ale nie siedź tam za długo. Spróbujemy obudzić twojego brata, aby nam coś powiedział, po co przyszedł i czego chciał.
- Ok, ale pilnujcie go.
- Jasne.
Jack wziął Elsę na ręce i skierował się w stronę korytarza, w którym znajdowały się sypialnie.
Otworzył drzwi do własnego pokoju i ułożył ją delikatnie na łóżku. Musiał przyznać, że była bardzo lekka. Nie chciał zostawiać jej w jej pokoju, bo nigdy tam nie był, a dlaczego położył ją w swoim tego nie wiedział. Czuł, że potrzebuje tego, by ona znajdowała się w tym konkretnym pomieszczeniu. Przykrył ją kołdrą, a sam zabrał krzesło i usiadł przy łóżku obserwując jej twarz. Tak bardzo się cieszył, że nic się jej nie stało. Ale bardziej cieszył go fakt, że Elsa sama się obroniła, tylko co wywołało u niej tak wielkie emocje, że na raz stworzyła zamieć ? To zostawało zagadką. Siedział tak kilka godzin, aż w końcu dziewczyna otworzyła oczy.
- Gdzie ja jestem ?
- U mnie w pokoju. Zemdlałaś.
- Pamiętam. Ten piach ... Luke !! Gdzie on ...
- Spokojnie, jest tutaj, nieprzytomny, ale jest.
- To dobrze, ja ... ja stworzyłam zamieć i ....
- Wiem, wiem wszystko wiem, nie musisz tłumaczyć.
- Dziękuję Jack.
- Za co ?
- Przeniosłeś mnie tutaj. I jak zapewne mniemam siedziałeś tu cały czas ?
- Rozgryzłaś mnie ! - Jack uśmiechnął się delikatnie.
Elsa odwzajemniła gest i spróbowała wstać, ale Jack nie chciał jej na to pozwolić.
- Śnieżynko, musisz odpoczywać.
- Nic mi nie jest Jack, na serio.
Widząc, że Jack ma niepewną minę musiała długo go przekonywać, aż w końcu się zgodził. Pomógł jej wstać i zaprowadził do salonu, gdzie strażnicy pilnowali Luka. Zastali tam wszystkich, w tym również Roxanne, która patrzyła na białowłosego spod byka.
- Miał nie być długo Jack ! - North sapnął na niego.
- Sorry, trochę puściłem lejce.
- Właśnie widzę. - Dodał, po czym spojrzał na Elsę. - Cieszę się, że nic ci nie jest, martwiłem się już.
- Taaa - Blondynka nie ukrywała tego, że kompletnie nie wierzy z słowa Mikołaja.
- A co z Lukiem. - Jack chciał się dowiedzieć, bo mimo wszystko nie chciał, by coś mu się stało.
- Wciąż jest nieprzytomny. Nieźle musiało go dmuchnąć, gdy Elsa wywołała tą zamieć. - Zając jak zwykle mówił w tym swoim języku.
- No nic, jest już późno, a każdy z nas jest zmęczony, więc będziemy go pilnować na zmianę. Ja zostanę teraz, później przyjdzie Zając, później Piasek i na końcu Ząbek. Co do reszty, możecie spać spokojnie.
North wydał rozkaz i każdy się rozszedł. Jack odprowadził Elsę pod drzwi jej sypialni, a po chwili czuł jej ciało obok siebie. Przytuliła go, mocno, a nawet bardzo mocno. Odwzajemnił jej uścisk i pożegnał się z nią cichym dobranoc. Poczekał, aż zamknie drzwi i dopiero wtedy wszedł do swojego pokoju, który mieścił się obok. Umył się i nawet nie zamierzał zarywać tej nocy. Nie ubierał bluzki. Zawsze spał z bez niej, bo w nocy i tak było mu za gorąco. Wpakował się pod kołdrę i poczuł przyjemną falę rozlewającą się po jego ciele, gdy tylko opadł na poduszki. Ułożył się na boku i przysunął do siebie jedną z poduszek. Poczuł jakiś zapach. Materiał pachniał egzotycznymi owocami i jakimś cudownym kwiatem wymieszanym z truskawką.  Aromat ten był tak cudowny, że Jack myślał, że za chwilę odleci. Przypomniał sobie, kto jeszcze parę godzin temu tu spoczywał. Elsa. To ona musiała pozostawić po sobie ten cudowny zapach. Wgłębił nos w poduszkę, upajając się tym zapachem. Dziękował Bogu za to, że ją ma. Elsa była dla niego powietrzem, czymś bez czego nie można żyć, ale jeszcze nie wiedział, że już za kilka dni zrozumie uczucie jakie do niej żywi.
- To ty zostawiłaś tu ten zapach. To dzięki tobie teraz mogę się nim upajać do woli.  - Szeptał sam do siebie wśród ciszy i delikatnego mrugania świecy, postawionej na jego stoliku. - Jesteś dla mnie ważna Elso, bardzo ważna, ja chyba myślę, że się w tobie totalnie zakochałem, ale nie miłością, która przetrwa parę dni, to nie jest zauroczenie, to prawdziwa miłość, wieczna miłość. Obiecuję, ci kochanie, że kiedyś zostaniesz moją żoną.
Z takimi rozmyśleniami zasnął, śniąc o cudownym aromacie i pięknej blondynce.