Jack & Elsa

Jack & Elsa
CZY DLA MIŁOŚCI SĄ W STANIE SIĘ POŚWIĘCIĆ ? CZY POTRAFIĄ KOCHAĆ ? CZY PRZETRWAJĄ ? MIŁOŚĆ ZWYCIĘŻY ŚMIERĆ ? UMRZEĆ ZA MIŁOŚĆ ?

Playlist

sobota, 21 marca 2015

13. Z czasem wychodzą tajemnice.

Rozdział 13. Późno się pojawił, ale teraz tak będzie.  Niestety nie mam czasu, muszę się uczyć, dlatego rozdziały będą dodawane w weekendy.  Mam nadzieję, że się spodoba i będziecie cierpliwie ze mną trwać. Mam również nadzieję, że zostaniecie do końca. Zmieniłam dalszy ciąg swojej historii i wprowadziłam nowe postacie. W tym rozdziale pojawia się już wzmianka o Czkawce i Roszpunce. Są to postacie, które będą się pojawiały w dalszych rozdziałach. Ostatnio nie mam weny, więc powspierajcie mnie trochę i skomentujcie może. =) Zapraszam do czytania :*





- To ty ??? - Białowłosy wydał z siebie pytanie, które czaiło w sobie strach.
- To ty ? - Dziewczyna poszła w jego ślady.
- Jak to możliwe, że jeszcze żyjesz ?
- A ty ? - Szatynka nie chciała odpuścić.
- Powiedz mi lepiej, co ty tu robisz. To nienormalne, nielogiczne, cholerstwo jakieś.
- Wszystko jest możliwe Jack. Nie wierzysz ?
- Dobra, dobra powiedz lepiej co ty tu robisz.
- Jestem w odwiedzinach u Anny. Już od dawna, mieszkam tu tymczasowo, nie wiedziałeś ?
- Nie ?
- To teraz już wiesz, a po za tym wiem o Klausie i o tym co planuje, więc postanowiłam, że przyjdę tu i będę pilnować Benettów.
- Skąd wiesz ? - Kolejne zdziwienie chłopaka.
- Od Northa. Sam kazał mi tu przyjść i pilnować.
- Nie, ej czekaj, przecież to ja miałem ich ostrzec, więc to nie możliwe żeby cię tu wysłał, mów co tu robisz, bez kłamstw Roxy.
- No przecież mówię !  Masz, może to ci uświadomi to. - Rzuciła w jego stronę małą kryształową kulę, której North używał do przemieszczania się po świecie.
- Skąd ją masz ?
- Mikołaj mi dał. Człowieku przecież mówię ci o tym już od 5 minut !
- No dobra niech ci będzie. Wpuścisz mnie ? Wolałbym nie stać na dworze.
Roxanne posłusznie uchyliła drzwi i wpuściła go do mieszkania. W domu było czysto i schludnie, z resztą jak zwykle. Jack wszedł dalej, a po chwili słyszał głosy dobiegające z szczytu schodów i stukot. Po chwili zjawiła się Anka, której płomiennorude włosy były ułożone w cudownym nieładzie. Rzuciła się Jackowi na szyję powalając go tym samym na ziemię i wskazując na dość bolący upadek.  Dziwił się, że tak mała osóbka ma tak dużo siły, ale odwzajemnił uścisk, bo w końcu dawno jej nie widział.  Potem zobaczył również matkę Elsy, Joseline. Darzył tą kobietę wielkim szacunkiem. Odkąd tylko ją poznał, wiedział, że jest godna zaufania, zawsze mu pomogła no i dzięki niej ma teraz przy sobie Elsę. Kulturalnie się przywitał i wszyscy weszli do salonu, gdzie zastali Jamiego z " koleżanką ". Jamie widząc gościa grzecznie spławił przyjaciółkę i gdy wyszła z domu, rzucił się w objęcia Jacka. Tęsknił za białowłosym, tak dawno go nie widział i mimo iż miał do niego pretensje o to, że nie pofatygował się by ich odwiedzić, nie potrafił się gniewać. Traktował Jacka jak starszego brata, chodź w rzeczywistości był chłopakiem jego siostry, to nie miało większego znaczenia. Po mocnym uścisku Jamiego Jack ledwo łapał oddech i plątał się w wypowiedziach, bo cała trójka zadawała mu pytania na temat Elsy. Jak się czuje, czy wszystko z nią w porządku i kiedy ją zobaczą. Musiał się dużo natrudzić, aby nie zwariować od pytań, ale w końcu udało mu się na wszystkie odpowiedzieć z małą pomocą Roxy. Kiedy dali mu dojść do głosu, opowiedział co tu robi i dlaczego ich odwiedził. Joseline zaczęła lamentować typu : Jak Elsa sobie poradzi ? Przecież ona jest taka delikatna, nie skrzywdziłaby nawet muchy ! Jack po tej wypowiedzi uznał, że byłoby to sprzeczne z prawem, gdyby wyznał matce Elsy, że jej córka zabiła Mroka, jednego z największych ich przeciwników, ryzykując życiem, w obronie jego i jego brata. Ugryzł się w język i więcej się nie odezwał, aż do czasu, gdy matka Elsy zaproponowała, że zostanie na parę dni.
- Niestety, przykro mi, ale nie mogę na tak długo. Jestem potrzebny tam. Myślałem, że nie wiecie jeszcze o tym, ale skoro Roxanne już tu jest, to jesteście bezpieczni.
- To zostań chociaż na 2 dni. - Joseline nie chciała odpuścić.
- No dobrze. - Jack wiedział, że ona chce żeby został tylko z względu na to, by mieć więcej czasu do wypytania go o swoją córkę. Widział w jej oczach strach o Elsę i troskę. Czuł się głupio, bo sam nie wiedział jak ma z nią rozmawiać. Wiedział, że będzie musiał jej wyznać, że on i Elsa są razem, w końcu kiedy ostatni raz ją widział, Joseline znała go jako przyjaciela Elsy, nie chłopaka. Powoli zaczął się też zastanawiać, czy uczucie Elsy co do jego osoby jest szczere. Owszem, mówiła, że go kocha, ale podjęła decyzję między nim a jego bratem tak szybko, że miał wątpliwości. Kochał ją, ale nie mógł się pozbyć złego uczucia, że coś jest nie tak. Jak bardzo się pomyli, kiedy wróci ? Może przekroczy próg kwatery, a Elsa złamie mu serce zanim zdąży powiedzieć, że tęsknił ? Może przez te 2 dni jej uczucie się zmieni, a on będzie cierpiał coraz mocniej ? Z rozmyślań wyrwał go głos Jamiego, który chwycił go za rękaw bluzy i ciągnął w stronę pokoju Elsy, w którym jak się dowiedział później, ma spać przez te dwa dni. Wszedł do środka i od razu poczuł woń egzotycznych owoców i delikatnej róży. Zapach ten pamiętał jeszcze z owej nocy, kiedy przypomniał sobie, że po walce Elsa się kurowała w jego pokoju, a on zanim zasnął wdychał cudowną woń i rozmyślał o niej. Uśmiechnął się pod nosem i usiadł na łóżku. Spojrzał na szafkę nocną. Leżało na niej mnóstwo zdjęć w ramkach, które jakimś cudem się tam mieściły. Wziął do ręki jedną ramkę i spojrzał na zdjęcie, które przedstawiało szczęśliwą rodzinkę Benettów. Elsa i Anna przytulały się nawzajem. Za nimi stała Joseline, która jedną ręką pokazywała różki, zaś drugą trzymała Jamiego, który siedział jej na barana.
Uśmiechnął się ponownie. Drugie zdjęcie przedstawiało blondynkę i jakiegoś chłopaka, zapewne jej przyjaciela, który  ją obejmował.


To zdjęcie nie wywarło na nim tak wielkiego wrażenia, jak wcześniejsze. Widział w ich oczach uczucie, które tak dobrze znał, tylko dlaczego tak patrzyli ? Nie chiał dopuścić do siebie myśli, która zrodziła się w jego głowie. Trzecia ramka przedstawiała Elsę, Annę i trzy inne dziewczyny w strojach cheerleadek. Widział te dziewczyny pierwszy raz na oczy, chodź nie do końca. Jedna rzuciła mu się szczególnie do oczu. Miała złote długie włosy związane w gruby, bardzo gruby warkocz. Znał ją, widział ją już wcześniej. Olśniło go dopiero po chwili. Roszpunka. Ta dziewczyna to Roszpunka, tylko skąd ona się tu do cholery wzięła ? Odłożył zdjęcie na półkę przysięgając sobie, że zapyta o to Elsę. Musiał przyznać, że blondynka w tak skąpym i seksownym stroju była jeszcze piękniejsza niż zwykle. 
Przyłapując się na tak nieczystych myślach zarumienił się dosyć mocno i potrząsnął głową. Nie wiedział co się z nim działo. Nigdy jeszcze nie postrzegał kobiet w pożądany sposób, ale z Elsą było inaczej, chodź Roszpunka też wyglądała niczego sobie. Chcąc się w końcu opamiętać wstał z łóżka i skierował się w stronę wielkiego lustra. Popatrzył w nie i przeczesał włosy i odetchnął głęboko. Pod wpływem rozdrażnienia odsunął szufladę, w której znajdowały się same rupiecie. Zorientował się co zrobił i chciał już zasunąć ją z powrotem, by nie naruszać prywatności, gdy spostrzegł jakiś kawałek papieru, a właściwie zdjęcia. Widział tylko skrawek, ale zaniepokoił go, bo na tym fragmencie były jakieś dwie osoby, które z pewnością się całowały. Sięgnął po zdjęcie modląc się by to był jakiś plakat, ale los nie był łaskawy. Zobaczył to w całości. Elsa i chłopak z wcześniejszego zdjęcia. Całowali się, a on myślał, że to przyjaciel. Debil !! Uczucie w sercu. Nieopisane i wielkie. Jedna wielka cholerna wściekłość. Odwrócił fotografię i zobaczył datę i napis.  Zdjęcie zostało zrobione około dziesięć miesięcy temu. Przecież wtedy już się pamiętali, już go widziała, więc dlaczego to zrobiła ? Spojrzał na napis. Głosił tylko rzecz najgorszą dla niego.


" Było mi źle, kiedy odszedł, ale nie mogę poświęcać mu całego swojego życia. Za długo już czekam,a on się nie zjawił. Pomyliłam się co do niego. Chciałam dobrze, wyszło źle. Czkawka jest inny, mój najlepszy przyjaciel i chłopak, który zawsze mi pomoże. Jestem z nim, bo czuję się bezpieczna i kochana, pierwszy raz usłyszałam, że ktoś mnie kocha. Jestem z nim szczęśliwa. Może to źle, że nie czekam na tego dupka, ale teraz mam inne życie. Odkąd odleciał, nie zjawił się ani raz, mimo iż obiecał. Być zranionym przez kogoś kogo znamy tyle lat, komu ufamy bezgranicznie, za kogo oddalibyśmy wszystko. Teraz jestem z kimś innym i to twoja wina Jack. "

Wściekłość. To tyle co na razie czuł. Był wściekły. Podczas, gdy on starał się o niej nie zapomnieć, nie mógł jej odwiedzić, chodź bardzo chciał, ona całowała się z jakimś chłopakiem i do tej pory nie powiedziała mu, że takiego miała. W dodatku zna tego chłopaka. Jego najlepszy przyjaciel. Spotkali się dwa lata temu, kiedy Jack był w jednym miasteczku i załatwiał pewną sprawę, w imieniu Mikołaja. Widział go no i w końcu stali się kumplami. Później już się nie widywali, ale wysyłali sobie czasem listy. Mieszkał zaledwie kilka kilometrów od Burgess i wiedział, że Czkawka chodzi tam do szkoły, ale nigdy by się nie spodziewał, że zna Elsę. Właściwie nigdy go o to nie pytał. W dodatku poczuł smutek. Nie odważył się przez 300 lat powiedzieć Elsie, że ją kocha, aż w końcu ona usłyszała to od kogoś innego.  Odłożył zdjęcie, które i tak już mocno pogniótł i miał już poszukać jeszcze innych, gdy usłyszał otwierające się drzwi.


Elsa siedziała w pokoju na łóżku  i malowała jakieś znaki w zeszycie. Minęło ledwie kilka godzin odkąd Jack odleciał, a ona już za nim tęskniła. Było już późno, za oknem było ciemno i zimno. Nie miała ochoty spożywać kolacji w jednym pomieszczeniu z dwoma wampirami, więc wzięła dwie kromki z dżemem i gorącą czekoladę i poszła do swojego pokoju. Właśnie piła czekoladę, która idealnie rozchodziła jej się po całym ciele. Patrząc się na kubek przypomniała sobie o białowłosym. Zawsze, gdy piła czekoladę on podchodził do niej i ścierając jej wąsiki ( które wściekle zostawały jej na twarzy  po każdym łyku ) całował ją delikatnie i szeptał jej do ucha, jak bardzo jest piękna i jak bardzo ją kocha. Kolejna fala ciepła otulała ją delikatnie. Właściwie wszystko na co spojrzała kojarzyło jej się z Jackiem. Wszystko. Zastanawiała się teraz, czy on tęskni teraz za nią tak jak ona za nim. Chciała by tak było, ale ostatnio wydawało jej się, że Jack trzyma ją na dystans. Nie wiedziała dlaczego. Przecież mówił, że ją kocha. Mówił. Słowa nie zawsze wyrażają prawdę. Spojrzała w okno. Co się z nią działo ? Nie miała pojęcia. Wyszła z pokoju i skierowała się do pokoju Jacka. Otworzyła drzwi. Pokój jak pokój, ale tu było jej lepiej niż w swoim własnym. Czuła się tu bezpieczniej mimo iż nie było Jacka w pobliżu. Na stoliku nocnym stało ich wspólne zdjęcie, gdzie się całowali. Tą fotografię zrobiła im Ząbek. Na początku miała pewne trudności z aparatem, który blondynka ze sobą wzięła ( Elsa przeprowadziła się na biegun i zabrała połowę swoich rzeczy ), ale w końcu jej się udało. Zapomniała już o niebezpieczeństwie, które jej groziło, o niemiłym towarzystwie wampirów, o kłopotach. W tym momencie w jej głowie był tylko Jack. Weszła pod kołdrę i wtulając się w poduszkę zasnęła.


Usłyszał otwierające się drzwi, ale niestety nie zdążył zamknąć szuflady. Do pokoju wszedł Jamie i widząc Jacka szperającego w rzeczach jego siostry trochę się zmieszał.
- Sorry, że przeszkadzam. Przyniosłem ci tylko ręcznik.
- Yyy ... nie no spoko. - Jack był cały czerwony.
- A właściwie, mogę wiedzieć, dlaczego grzebiesz w rzeczach Elsy ?
- Eeee jaa. Ehh. - Nie chciał kłamać, a wiedział, że Jamie nie wygada nikomu tego co powie. - Właściwie to nie chciałem tego robić.
Usiadł na łóżku, schował głowę w rękach i zaczął nerwowo przeczesywać włosy. Jamie widział, że białowłosego coś gnębi, więc usiadł obok niego.
- Ja po prostu ...
- Spokojnie, nie chcesz nie mów.
- Nie po prostu, myślałem, że nie mamy przed sobą tajemnic.
- Ale o co chodzi ?
- Powiedz mi, ale tak szczerze. Czy ona miała kiedyś chłopaka ?
- A co to ma do rzeczy ?
- Odpowiedz, proszę.
- No miała, Czkawkę. Chodzili ze sobą, a właściwie to chodzą.
- JAK TO CHODZĄ ???!!!
- No Czkawka przychodził tutaj, ale musieliśmy skłamać odkąd Elsa odeszła. Powiedzieliśmy, że wyjechała na uniwersytet. Uwierzył, ale wyglądał jakby się załamał.
- Ehhh ... - Jack wstał i podszedł do okna. Zacisnął pięści i spuścił głowę.
- Zaraz, zaraz. - Jamie zaczął. - Ty ...
- Co ja ? - Zapytał Jack załamanym głosem.
- Ty ją kochasz !
 Jack spojrzał na niego, a Jamie wiedział już, że to prawda.
- Tak kocham.

poniedziałek, 9 marca 2015

12. - Kolejne kłopoty, tym razem większe.

Dzisiaj rozdział 12. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Przepraszam, że nie było mnie tak długo, ale mam mnóstwo nauki, po za tym mam rozwaloną nogę i mnóstwo problemów z tego powodu. Wybaczcie mi =).  Rozdział wydał mi się tandetny i pusty. Po prostu uważam, że mi się nie udał, ale brakuje mi ostatnio weny, mam mnóstwo zajęć i nie jestem w stanie nawet dobrze pomyśleć, przepraszam. Od razu mówię, że przez kolejne 2 rozdziały, Jack będzie przebywał w domu rodziny Elsy, ale następne będą z razu ciekawsze. Sprawa z wampirami będzie trwała jeszcze przez jakieś 10 - 12 rozdziałów. Kolejna notka pojawi się w piątek, sobotę, lub niedzielę. Zapraszam do czytania. =(



Zdziwienie sięgnęło zenitu. Elsa stojąca obok Jacka podeszła do Katherine bliżej. Wyglądały identycznie z małymi zmianami. Elsa - oczy niebieskie, włosy blond, a Katherine - oczy brąz, włosy brązowe. To była ta zmiana.
- D...Dlaczego wyglądamy identycznie ?
- To logiczne Elso, przecież jesteście rodziną. - Jack również podszedł.
- Noooo widzę, że znasz się na rzeczy. - Kath prychnęła z sarkazmem w stronę białowłosego.
- Co ty nie powiesz. - Jack również prychnął pod nosem.
- Może grzeczniej biały.
- Jak mnie nazwałaś ??
- Spoko, nie przyszłam tu po to, aby z wami dyskutować.
- To po co ty tu w ogóle przyszłaś ? Jakim cudem ty jeszcze żyjesz ? - North też miał zdziwienie wypisane na twarzy.
- Od początku może co ?
- Proszę, dawaj, czekamy na oświecenie. - Luke oparł się o kominek i wlepił w nią wzrok.
- Prawdziwy powód dla którego tu przyszłam polega na tym, że muszę was ostrzec.
- Ostrzec ? Przed czym ?
- Przed Klausem. - Z cienia wyszedł chłopak.
- Klausem ? Kto to Klaus ? I do diabła kim ty jesteś ? - Rozległ się piskliwy głos Ząbek.
- Elijah. Jestem Elijah. Jeden z pierwszych wampirów.
- Czytałam o tobie !! - Z gardła blondynki znów wyrwał się krzyk.
- Dziwne, abyś nie czytała.
- Powiecie nam w końcu kim jest Klaus ? - Jack zaczął się już niecierpliwić.
- To wasz najgorszy koszmar. - Kath nie zamierzała mówić w normalnym języku.
- Chodzi o to, że Klaus poluje na Elsę.
- Że co !!!! - Obaj bracia krzyknęli nie tylko ze zdziwienia, ale z przerażenia.
- Słyszeliście. - Elijah widząc zdziwienie, postanowił wszystko im wytłumaczyć. - Ok. Klaus to mój brat. Jest również jednym z pierwszych. Mimo tego, że jest wampirem pragnie większej władzy i w tym celu przemienił się w wilkołaka. Teraz jest mieszańcem, czyli pół wampirem pół wilkołakiem i pragnie stworzyć swoją własną armię mieszańców.
- No dobra, bardzo to wszystko ciekawe, ale co to ma wspólnego ze mną ?
- Too, że do tworzenia mieszańców potrzebuje krwi Petrovej. Ludzkiej krwi. Katherine jest wampirem, więc jej krew na nic mu się nie przyda, a biorąc pod uwagę to, że tak samo pochodzisz z rodu Petrovych i w dodatku jesteś sobowtórem Kath, poluje na ciebie.
- Ale na nic mu się nie przydam. Przecież umarłam prawda ? Za parę dni mam się stać strażniczką. To nie ma sensu ...
- To nieistotne. Nie ważne jest to, że umarłaś. Księżyc cię wskrzesił, a to znaczy, że wciąż jesteś człowiekiem, tylko nieśmiertelnym, niewiele jest takich rzeczy i mocy, które mogą zabić strażnika. Rzadko się to zdarza.
- Czyli, to oznacza, że mogę mieć dzieci ? Że moja krew jest taka sama jak wcześniej i wciąż mam DNA ?
- Oczywiście. Nie wiedziałaś ? Patrząc na potomstwo, jedyna rzecz, która jest tego niezadowoleniem, to to, że nie będzie ono żyło wiecznie.
-  To okropne ...
- Wracając, musimy ci uratować życie.
- Jak to " uratować " ?  On przecież potrzebuje jej krwi.
- Taaa, ale kiedyś w końcu zbierze armię i ją zabije, nie będzie się z nią użerał.
- Po moim trupie ! - Luke wstał gwałtownie i niechcący strącił wazon, który po zetknięciu się z lodowatą posadzką, rozleciał się na kawałki. - Sorry - Jęknął i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Dobra to wszystko co chcieliśmy wam przekazać. - Katherine w końcu zabrała głos.
- Gdzie teraz pójdziecie ? - Elsa znów podeszła parę kroków bliżej.
- Nie mam jeszcze pojęcia, pewnie osadzimy się tymczasowo w Burgess. Będziemy mieć oko na Annę.
- On może ją skrzywdzić ???
- To możliwe.
- Musi ją ktoś pilnować !
- Właśnie dlatego zamieszkamy w Burgess.
- Wybacz, ale wciąż wam nie ufam.
- Serio ? Myślisz, że fatygowałam się tutaj, tylko po to by zrobić coś co nie byłoby godne zaufania ? Przecież Anka też jest moim potomkiem.
- To nie zmienia ani faktu, ani rzeczy. To tyle. - Elsa zaczęła kierować się w stronę drzwi.
- Świetnie, własna wnuczka.
- Ekstra, mam babcię, która wygląda jak ja. To niesamowite. - Zatrzymała się.
- Zostaniecie tutaj. - North wstał z fotela, który do tej pory zdążył już wrosnąć w ziemię.
- Nie możemy, to nie jest dobry pomysł.
- Jeśli to co mówicie jest prawdą, to będziemy potrzebowali waszej pomocy.
- W sumie racja. Tylko ja mam sztylet. - Elijah zwrócił się do Katherine.
- No prawda, ale niestety będziesz musiała mi Elso pożyczyć ciuchy i przestać się fochać.
- Zobaczy się.
- W takim razie ja pójdę ostrzec Ankę. Ktoś musi ją ostrzec. - Jack wlepił wzrok w Northa.
 - Dobra, ale uwiń się z tym szybko. - Zgodził się i usłyszał otwierane drzwi.
Elsa weszła do pokoju, rzuciła się na łóżko i kątem oka zobaczyła wchodzącego Jacka.
- Musisz iść ? Nie może zrobić tego ktoś inny ?
- Szybko mi pójdzie. Obiecuję.
- To wszystko jest dziwne.
- W jakim sensie ? - Jack położył się obok niej, ale zaraz wstał widząc rozdrażnienie na twarzy blondynki.
Elsa podeszła do okna i zaczęła się uparcie wpatrywać w śnieg.
- Po prostu, nie wierzę, trudno mi. Jeszcze parę dni temu ... ja nawet nie miałam pojęcia, że wampiry istnieją. Myślałam, że to mit, bajka.
- Wiesz, w Świętego Mikołaja to ja kiedyś też nie wierzyłem. - Jack zaśmiał się lekko.
- Wróć szybko i postaraj się wytłumaczyć wszystko Annie jak najlepiej.
- Taak, obiecuję.
Elsa wtuliła się w niego, upajając się jego bliskością. Tak bardzo chciała, aby to wszystko okazało się zwykłym snem, ale życie uparcie dawało jej w kość. Po prostu cudownie, ma babcię, która wygląda tak jak ona i która rzuciła na Klausa klątwę i właśnie przez nią ten popaprany mieszaniec jej szuka, chcąc ją zabić, no i jakby tego było mało brat, chłopaka, którego właśnie przytula, również jest jednym z krwiopijców. Wzięła głęboki wdech i odsuwając się od Jacka, musnęła jego wargi. To było tak jakby pożegnanie. Jack musiał ostrzec Annę i w ten sposób jej pilnować, a to z kolei znaczyło, że jednak nie będzie go przez dłuższy czas. Nie chciała by opuszczał ją na tak długo, ale wiedziała również, że nie chce by jej siostrze i bratu przydarzyło się coś złego. Parę minut później Jack był już w drodze do rodzinnego domu Elsy, a sama blondynka szukała jakiś ciuchów, bo Katherine narzekała, że te, które ma na sobie nie pasują już jej. Blondynka wciąż się do niej nie przekonała, ale postanowiła jej zaufać, są rodziną, więc mało prawdopodobne, by chciała jej zrobić krzywdę. Elijah wyjaśnił im w jaki sposób można zabić pierwszego.
Posiada on sztylet, który dopóki będzie tkwił w sercu pierwszego, zostaje martwy.
- Sztylet został już tylko jeden. Klaus zniszczył pozostałe, by nikt nie mógł mu przeszkodzić. - Elijah siedział na kanapie w salonie, wyjaśniając strażnikom, Elsie i Lukowi cały jego plan.
- Ok, ale w jaki sposób chcesz go zabić tym nożykiem ?? - Luke drwił sobie z " sztyletu ".
- Ehh, Elsa będzie przynętą.
- Że co ? I ja niby mam się na to zgodzić ?
- A chcesz przeżyć ? - Ciągnął dalej. - Klaus potrzebuje wampira, wilkołaka, Petrovej, by złamać klątwę, którą rzuciła na niego Kath. Będziemy go zwodzić, aż w końcu się poddamy, on musi mieć pewność, że Elsa nie żyje, wtedy będzie bezpieczna.
- I niby jak chcesz to zrobić geniuszu, bez robienia mi krzywdy ?
- Po prostu cię zabije. - Petrova podniosła się z fotela i spojrzała prosto w niebieskie oczy potomkini.
- C ... Co ? Zwariowałaś ? - Krzyk Elsy rozniosło echo po całym pomieszczeniu, w którym się znajdowali.
- Spokojnie przeżyjesz.
- Niby jak ?
- Zobaczysz jak. Nic się nie martw.
- Jakoś ci nie wierzę. - Luke wtrącił się do rozmowy, a jego słowom zawtórowali strażnicy, którzy bali się o dziewczynę w równie wielkim stopniu.
- Ey, wyluzuj, chyba nie myślisz, że pozwoliłabym mu ją skrzywdzić.
- Nie wiem, ty mi powiedz.
- Żadnych zasad. Nie pozwolę, w końcu po to tu jestem. - Odwróciła się i wyszła z pokoju, wcześniej nalewając sobie kieliszek wina, który stał na stole.
- To mi się nie podoba. - Wtrącił North.


Jack leciał niecałą godzinę, gdy dotarł do miasteczka, w którym spędził całe swoje życie. Doskonale pamiętał dom i numer, pod którym mieszkała blondynka.
Trochę się zmieszał, bo nie miał pojęcia od czego zacząć. Był przyzwyczajony do latania, więc często właził do Jamiego przez okno, ale tym razem chodzi o całą rodzinę.  Wylądował na ziemi, tuż przed drzwiami i bez wahania zadzwonił. Był gotowy na to, że drzwi otworzy mu ruda, ale pomylił się, gdy stanęła w nich brązowowłosa osoba, którą znał już od tylu dobrych lat i której nie widział, od czasu swojej śmierci. Usłyszał tylko szept, wydobywający się z jej ust.
- Jack ...