Kto powiedział, że przyjaźń nie może być odbiciem miłości ? Kto powiedział, że miłość jest łatwa ? Nikt. Elsa już od kilku dni siedziała w kwaterze głównej nie wychodząc na razie w ogóle. Towarzystwa dotrzymywał jej Jeremy, który wciąż i wciąż opowiadał o tym,co przeżył i kogo spotkał. Jak na rodzinę Northa był wyjątkowo wygadany, a przy okazji był łamagą. Zaraz na drugi dzień kiedy przyjechał, mało nie podeptał elfów, następnie rozwalił kilka zabawek, spalił choinkę, którą przyniósł jeden z yetich. Mikołaj był już na tyle wkurzony, że kazał mu zejść z oczu. Właściwie dziewczyna nie miała nic przeciwko niemu, oprócz tego, że przeszkadzał jej nawet w rozmyślaniu. Siedziała na kanapie przy kominku i znów przeglądała księgę, szukając jeszcze jakiś innych informacji o swojej babci i Klausie. Nie znalazła nic nowego, więc z rezygnacją odłożyła księgę na stolik i w tym samym momencie zjawił się Jack i Roxy. Śmiali się. Elsa momentalnie straciła humor. Opadła na poduszki i zamknęła oczy, próbując się wyciszyć. Nie dane jej było nawet minuty odpocząć, bo po chwili poczuła zimny oddech na swojej twarzy. Otworzyła z niechęcią oczy i okazało się, że nad nią unosi się Jack z lekkim uśmiechem na twarzy, zakłada jej kosmyk za ucho. Patrzyła na to ze zdziwieniem, aż nagle Jack wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Oburzona wstała i stanęła przed śmiejącym się Frostem.
- Z czego rżysz bałwanie ?!
- T..twoja mina ! haahhahaha - Chłopak wyglądał jakby wcale nie zamierzał przestać.
- Ugh, ale ty jesteś nieznośny ! Zupełnie jak dziecko !
Mina Jack momentalnie się zmieniła. Stanął przed nią, a później nachylił się i szepnął jej do ucha.
- Chodź na dwór, to zobaczysz co to dziecko potrafi.
Mrugnął do niej i wyszczerzył się ukazując cały rząd śnieżnobiałych zębów.
- Nie dziękuję. - Zaprzeczyła. - Idź z Roxy.
- Nie, wolę z tobą, bo ostatnio nie gadaliśmy.
- Nie kontroluje swojej mocy, mogę cię zranić !
- Nie zranisz ! Przecież ja ci mogę pomóc.
- Dlaczego jesteś taki uparty ??
- Tak mam już od dawna, zapomniałaś ? - Jego twarz wykrzywiła się w grymasie urazu.
- Nie zapomniałam, nie zapomniałam niczego co się z tobą wiązało, w przeciwieństwie do ciebie.
- Co ci się ostatnio dzieje hm ?
- Mi nic, po prostu teraz widzę, jak bardzo się zmieniłeś. Zyskałeś w moich oczach za to, że nie byłeś dziecinny, byłeś opiekuńczy, słodki, a teraz jesteś zupełnie inny.
- Bo teraz jestem Frostem, a nie Overlandem !
- To nie zmienia rzeczy, to ty się zmieniłeś, sam do tego doprowadziłeś, to nie jest wina transformacji, pokaż mi, że dawny Jack, za którym tak tęskniłam wciąż tu jest i nie odszedł, bo właśnie taką nadzieję żywiłam przez 300 lat.
Odwróciła się na pięcie i odeszła zostawiając zbitego z tropu Jacka.
Potrzebowała rozmowy, ale nie chciało jej się iść do Zębuszki, bo ta szukała wspomnień Roxy, Zając wyjątkowo patrolował miejsce w którym znaleziono Roxy, Piasek przygotowywał się do nocnej wyprawy, został tylko North. Ruszyła w stronę gabinetu Mikołaja, miała nadzieję, że osoba tak ważna poradzi jej w sprawie Jacka i jej mocy, ale gdy weszła okazało się, że North jest zajęty pokazywaniem Roxy jak się robi zabawki. Z rezygnacją zamknęła delikatnie drzwi, by nie narobić huku, a po jej policzku popłynęła łza. Poczuła się taka samotna, nie mogła wyjść teraz, gdy się ściemniało, bo miała zakaz, by przypadkiem nie wpadła w szpony Mroka. Ta dziewczyna zabierała jej cały świat, w dodatku tak bardzo zwiodła się na Jacku. Weszła do swojego pokoju, który po chwili zamienił się w bryłę lodu. Nie kontrolowała swojej mocy, już od kilku dni. Przerażało ją to, nie chciała zrobić nikomu krzywdy przez przypadek.
Miała już dość i po cichu zaśpiewała piosenkę, która kojarzyła jej się często z nieodwzajemnioną miłością.
Były miejsca, do których chodziliśmy o północy
Były sekrety, których nikt inny nie znał
Jest powód, lecz nie wiem dlaczego, nie wiem dlaczego, nie wiem dlaczego myślałam, że one wszystkie należą do mnie
Kim jest ta dziewczyna?
Skąd pochodzi?
Nie, ona nie może być tą jedyną, której chciałeś
Tą, która ukradła mój świat
To nie jest prawdziwe, to niesprawiedliwe
To mój dzień, to moja noc.
A tak przy okazji, kim jest ta dziewczyna,
żyjąca moim życiem
O nie, żyjąca moim życiem
Wydaje się, że wszystko wokół mnie jest takie samo
Wtedy spoglądam jeszcze raz i wszystko się zmieniło
Ja nie śnię
Więc nie wiem dlaczego, nie wiem dlaczego, nie wiem dlaczego ona jest wszędzie gdzie chcę być
Kim jest ta dziewczyna?
Skąd pochodzi?
Nie, ona nie może być tą jedyną, której chciałeś
Tą, która ukradła mój świat
To nie jest prawdziwe, to niesprawiedliwe
To mój dzień, to moja noc.
A tak przy okazji, kim jest ta dziewczyna,
żyjąca moim życiem?
Ja jestem jedyną, która cię rozbawiała,
która sprawiała, że czułeś i byłeś smutny,
Nie żałuję tego co zrobiliśmy i kim byliśmy
Nie żałuję, że nie jestem nią
Kim jest ta dziewczyna?
Skąd pochodzi?
Nie, ona nie może być tą jedyną, której chciałeś
Tą, która ukradła mój świat
To nie jest prawdziwe, to niesprawiedliwe
To mój dzień, to moja noc.
A tak przy okazji, kim jest ta dziewczyna,
żyjąca moim życiem?
O nie, żyjąca moim życiem.
Czasami wydawało jej się, że to tylko zwykłe słowa, ale teraz miały niesamowity sens. Czuła się samotna i odrzucona, więc co jej pozostało ? Spojrzała na pokój. Cały był zamarznięty. Nie chciała tu zostać, jej strach przed zranieniem kogoś przeważył szalę i teraz wpadła w panikę. Spojrzała na zegarek. Była dopiero 22, ale na dworze było już ciemno, a na niebie świeciły gwiazdy. Wzięła płaszcz, otworzyła okno i wzywając wiatr wyleciała w ciemną noc. Wylądowała delikatnie i po chwili zaczęła biec. Nikt nie był świadomy, że ona właśnie mimo zakazu opuściła dom Northa.
Jack szukał Elsy po całej kwaterze, ale jej nie znalazł, ostatnim miejscem, gdzie mogłaby być był jej pokój. Zapukał, ale gdy nie usłyszał żadnego dźwięku, przeraził się. To przecież niemożliwe, by w całym domu jej nie było, no chyba, że jest mistrzynią kamuflażu, ale wątpił w to. Wszedł do jej pokoju, ale kiedy jej tam nie zastał, przestraszony pobiegł po Northa.
- North !!
- Jack ? Co się stało ?
- Elsa ... o ... ona chyba uciekła.
- CO ??!!
- Nigdzie jej nie ma, a jej pokój jest cały pokryty lodem.
- Nie kontroluje mocy, szybko wezwij pozostałych !
Jack pobiegł ile tylko miał sił w nogach, a po chwili wszyscy strażnicy byli już w kwaterze.
- Szukajcie jej, na pewno daleko nie uciekła. Musi być w pobliżu. - North wydawał rozkazy jak oszalały. Widać było, że martwi się zniknięciem blondynki, w końcu jest dla niego jak córka.
- Niekoniecznie. - uciął Jack - Jeżeli wezwała wiatr to jest znacznie dalej, a nam trudniej będzie ją znaleźć.
- Im dłużej tu gadami, ona jest coraz dalej !! - Zając stracił już cierpliwość. - Możemy ruszać ?
- Tak jasne.
- Oby nam się udało.
Elsa natomiast przekonana, że nikt się nie zorientował, weszła na samą górę Lodowego Wierchu. Czuła świeże, zimne powietrze, ale jej nie przeszkadzało zimno, a tylko pobudzało. Rozpuściła swoje długie, wyprostowane włosy i zmieniła strój.
STRÓJ ELSY
Swoją niebieską sukienkę, zmieniła na na białą, sięgającą do kolan, bez ramiączek sukienkę z paskiem kremowym, a na to nałożyła jeszcze czarną kurtkę z ćwiekami i długie czarne buty na koturnie. Nagle z jej nogi wypłynął strumień lodu, a po chwili stała na samym środku hallu zamku, który stworzyła. Czuła się taka wolna, nie wiedziała nawet ile minęło czasu, kiedy usłyszała jakiś huk. Wyszła za filara i zobaczyła osobę, której by się nie spodziewała.
- Jack ?
- Elsa ?
- C...Co ty tu robisz ?
- Mogę cię spytać o to samo.
- J... ja, lepie już idź.
- Przyszedłem dopiero. - Zaczął się zbliżać, a ona cofać. - Dlaczego to zrobiłaś ? Dlaczego uciekłaś ? Mogło ci się coś stać, co by było gdyby Mrok cię złapał ?
- Ale nie złapał.
- Nie zbywaj mnie. Wiem, kiedy coś cię martwi.
- Błagam, nie podchodź, nie chcę zrobić ci krzywdy !
- A ty znowu swoje ! Nie zrobisz !
Elsa chciała coś powiedzieć, ale chłopak w mgnieniu oka znalazł się przy niej i złapał ją za nadgarstki, trzymając ją mocno, bo dziewczyna wyrywała się.
- Jack, co ty robisz ? Puszczaj !
- Udowadniam ci, że nie jesteś potworem. Udowadniam ci, że twoja moc nic mi nie zrobi.
Przysunął się jeszcze bliżej, na tyle blisko, że czuła ciepło jego ciała.
- Jack, proszę odsuń się.
Po jej policzku popłynęła łza. Nie chciała mu zrobić krzywdy, czy nie może zostawić jej w spokoju ?
- Nie płacz śnieżynko. - Jack wytarł kciukiem jedną słoną kroplę i uśmiechnął się do niej ciepło, ale za chwilę spoważniał. - Zaufaj mi proszę.
- Jack ... - Elsa pod wpływem targanych przez nią emocji, wtuliła się w jego bluzę, cicho płacząc.
- Els, no już nie płacz.
Jack najpierw był zdziwiony jej zachowaniem, ale po chwili mocno ją do siebie przytulił, gładząc ją po włosach i szepcząc jej czułe słówka.
- Elso, pomogę ci, ale musisz mi na to pozwolić.
- Ja nie potrafię zapanować nad tą mocą. Nie jestem tobą.
- Pomogę ci, obiecuję, ale wróć ze mną do kwatery, nie jesteś tu bezpieczna.
Blondynka za namową Jacka wróciła z nim, choć bała się konsekwencji swojego czynu. Zrobiła to po części dlatego, że zależało jej na białowłosym, nie chciała by ich przyjaźń się rozwaliła, właściwie jej przywiązanie do niego było czymś więcej, niż zwykłą przyjaźnią, ale nie wiedziała, czy chłopak też tak o niej myśli. Po wyjaśnieniu wszystkiego, umówiła się z Jackiem, że trening zaczną już na następny dzień. Marzyła tylko o tym, by na treningu nie stracić kontroli i nie zranić Jacka. Chłopak odprowadził ją późnej pod drzwi jej sypialni, mając nadzieję, że jego przyjaciółka czuje się dobrze.
- Dziękuję Jack.- Podeszła do niego bliżej.
- Za co ?
- Udowodniłeś mi dzisiaj, że jednak wciąż jesteś tym samym Jackiem, którego znałam 300 lat temu i który był moim najlepszym przyjacielem.
- Mówiłem ci, że wciąż tu jestem. Czas zmienia ludzi.
- I uczucia do nich ... - szepnęła po cichu, ale Jack na jej nieszczęście to usłyszał.
- Uczucia też. - Zbliżył się do niej, tak by czuła ciepło jego ciała.
I znów to zrobiła. Zatopiła się w jego oczach, a potem spłonęła rumieńcem. Jack widząc tę piękną zmianę na jej twarzy pochylił się nad nią, prawie stykając się nosami. Elsa czuła od niego miętę. Boże i to taką cudowną miętę, dodała sobie już z myślach. Jack wciąż pochylając się nad nią szepnął.
- Od dziś będę cię nazywać wisienką. No chyba, że śnieżynka wciąż jest lepsza.
- Możesz mnie nazywać jak chcesz. - Szepnęła - Tylko, tylko ...
- Tylko co ?
- Tylko ...
Byli już tak blisko, od ich ust dzieliły ich milimetry, gdy wtem usłyszeli huk z salonu. Odskoczyli od siebie, jak oparzeni, a blondynka korzystając z tego, że Jack nie skojarzył co się stało, uchyliła drzwi, szybko cmoknęła go w policzek, szepnęła mu do ucha " dobranoc " i zniknęła za drzwiami. Tym razem to Jack się zarumienił, chyba po raz pierwszy w życiu. Tak mało brakowało. Teraz wiedział, że to co łączy go z Elsą nie jest tylko przyjaźnią. Oprzytomniał i pobiegł w kierunku salonu, a w tym samym czasie blondynka popatrzyła się w lustro i szepnęła.
- TYLKO MNIE KOCHAJ.
A następnie powędrowała do łóżka, śniąc o pięknych śnieżynkach, wisienkach, a na końcu o białowłosym.