Jack & Elsa

Jack & Elsa
CZY DLA MIŁOŚCI SĄ W STANIE SIĘ POŚWIĘCIĆ ? CZY POTRAFIĄ KOCHAĆ ? CZY PRZETRWAJĄ ? MIŁOŚĆ ZWYCIĘŻY ŚMIERĆ ? UMRZEĆ ZA MIŁOŚĆ ?

Playlist

wtorek, 3 lutego 2015

9. - Atak Mroka i egzotyczne owoce.

Rozdział 9. Mam nadzieję, że się spodoba. Niestety mam teraz mniej czasu, a w czwartek jadę do Krakowa i nie będę mieć czasu wstawić notki, więc jutro wam powiem kiedy nowy rozdział na tym i na pierwszym blogu. Myślę, że spodoba wam się relacja między Jelsą. Powoli zaczynają coś czuć. Całuski i pozdrowionka :* :* :*




Delikatne promienie słońca wdzierały się przez zakryte zasłoną okna, pieszczotliwie padając na twarz słodko śpiącego Jacka. Były na tyle natrętne i uporczywe, że nie pozwalały białowłosemu na ponowne zaśnięcie. Z niechęcią odsunął od siebie kołdrę i podciągnął się na łokciach ukazując swój wysportowany, płaski brzuch.
Przejechał dłonią po twarzy, a następnie przeczesał palcami swoje śnieżnobiałe włosy. Utkwił wzrok w zasuniętym zasłonami oknie, które teraz jaśniało delikatną poświatą, sprawiając wrażenie pięknego nieba. Patrząc na to wszystko chłopakowi przypomniał się wczorajszy wieczór. Gdyby nie to zdezorientowanie, wiedziałby jak całuje Elsa. Przyłapując się na myśleniu o blondynce, walnął się w głowę, ale po chwili przed jego oczami znów pojawił jej widok, jej włosów, jej sylwetki, jej ledwo widocznych piegów, jej cudownej
" wisienki " na twarzy, a cały świat ograniczał się do jej niebieskich, pięknych jak niebo oczu, utkwionych w nim. Uśmiechnął się i sam zalał się lekkim szkarłatem. Szczerze mówiąc sam bał się tego co się z nim działo. Nigdy się tak nie zachowywał, zawsze był wyluzowany, zawsze było tak, że nawet nie musiał nic mówić, a dziewczyny leciały do niego jak muchy do miodu, nawet jego przelotny romans z Roszpunką taki był, ale biedna chyba nie załapała, że Jack tylko z nią flirtuje, a jej nie kocha, natomiast ona uznała, że to miłość, więc uciekł ble jak najdalej od niej, a zdarzyło się to około 2 lata temu. Wtedy już znał Elsę, wtedy już ją pamiętał, więc dlaczego flirtował z innymi zamiast po prostu wypełnić obietnicę, którą jej dał ? Nie wiedział, dlaczego tak postąpił. Bał się spotkania z nią, czy może to było spowodowane czymś innym ? Gdyby tylko wtedy wiedział, co tak naprawdę kryje się w jego sercu i do kogo ono należy już od 300 lat, nigdy by nawet nie spojrzał na inną. Ale to było ukryte, a on nie dopuszczał czegoś takiego do siebie. Poczuł jak jego czaszka zaczyna niebezpiecznie pulsować, więc odgonił od siebie wszystkie myśli, wyszedł z łóżka, poszedł pod prysznic, włożył na siebie swoją niebieską bluzę, chwycił laskę opartą o regał i wyszedł z pokoju kierując się w stronę wyjścia z kwatery. Musiał jak codziennie odrobić swój patrol, choć wcale nie miał na to ochoty. Uwinął się z robotą dosyć szybko, bo nie zauważył niczego niepokojącego w zasięgu Bieguna, upewniając się, że wszystko jest w porządku, wrócił , aby przygotować salę do ćwiczeń z Elsą. Wiedział, że blondynka boi się używać swoich mocy, ale musi trenować i on musi jej pomóc. Nie jest potworem za jakiego się uważa, jest taka jak on, jemu też zajęło trochę czasu opanowanie swoich umiejętności i zrozumienie kim jest i po co. Ona też musi się tego nauczyć, nie ma wyjścia, musi uwierzyć, że jej moc to dar, a nie przekleństwo.
---------------------
Elsa kiedy tylko wstała, ubrała się i zeszła na śniadanie. Strażnicy już tam byli, ale jak zawsze nie było Jacka. Ile on traci swojego wolnego czasu, na patrolowanie tego Bieguna. To wcale nie mały obszar, choć dla białowłosego pewnie taki jest, bo dzięki wiatrowi wszystko załatwia w mig i zajmuje mu to tylko 2 godz. Ale nawet 2 godz są warte w całym życiu, ile można zwiedzić, zobaczyć, nauczyć się w ten czas. Brakowało jej go, a czuła się jeszcze bardziej samotna, gdy codziennie spożywała śniadanie w ciszy, bo oczywiście nikt nawet nie zauważał, że ona jest wśród nich, byli zajęci pogawędkami z Roxy. Jack też spędzał z nią większość wolnego czasu, ale teraz, gdy ma jeszcze zająć się treningami Elsy, pewnie nie będzie miał już tyle czasu co wcześniej i częściej będzie przebywał z blondynką. Elsa miała taką nadzieję, że przez to iż Jack będzie mniej przebywał z Roxy, znów zbliży się do niej i znów będą najlepszymi przyjaciółmi. Dziewczyna nie chciała się przyznawać do tego nawet sama przed sobą, ale podobał jej się Jack. Coraz trudniej przychodziło jej ukrywać emocje, gdy niebieskooki jest przy niej, co można zobaczyć po jej rumieńcach, które zawsze aktywują się, gdy czują bliskość chłopaka. Nie chciała, aby się o tym dowiedział. On nawet nie może się o tym dowiedzieć. Przecież od zawsze byli przyjaciółmi, po co to zmieniać ? Codziennie blondynka kłóciła się ze swoim sercem, a te kłótnie w jej głowie wyglądały następująco.
~ Przecież wiesz, co do niego czujesz !
- To nie takie proste !
~ Ależ właśnie to jest proste, po prostu mu to powiedz !
- Przyjaźń jest ważniejsza.
~ To ja tu jestem ekspertem od miłości !
- Ucisz się !!!
Tak właśnie wyglądały spory  Elsy i jej serca. Sama nawet podziwiała się za to, że tak długo wytrzymała. To niesamowite odpierać ataki serca, które wręcz krzyczy do niej i mało co nie rozrywa się na pół. Postanowiła się chwilę wyciszyć, a następnie włożyła specjalny strój do ćwiczeń i zeszła po schodach, kierując się do sali, którą dzień wcześniej wskazał jej Jack. Weszła do środka, a jej zdziwienie uległo zawodowi, gdy zobaczyła tylko matę i parę kolumn. To wszystko ? Właśnie w takich warunkach ma się nauczyć kontrolować moc ?
- I jak ci się podoba ? - Usłyszała za placami czyiś zimny, a jednocześnie ciepły głos.
- Zwykła sala, nic wyjątkowego Jack, tym razem się nie postarałeś.
- No cóż, to nie ma być randka tylko trening.
- Wiem ale ... - Właściwie zabolały ją słowa Jacka, wypowiedział je tak obojętnie, że coś mocno ją ukuło.
- Przecież będziemy ćwiczyć, a nie gimnastykować się. Do kontroli ci to potrzebne nie jest.
- No w sumie to tak, ale ....
- No dobra, zaczynamy ! Spróbuj zaatakować.
Elsa myślała, że Jack za chwilę wtaszczy tu jakąś kukłę, ale gdy zobaczyła, że staje na wprost niej i czeka, nie mogła w to uwierzyć.
- M...Mam ćwiczyć na tobie ?
- No tak, dajesz.
- Zwariowałeś chyba ! Do reszty ci mózg zamarzł !
- Wcale nie, no już działaj.
- Jack ! Nie będę na tobie ćwiczyć ! Niema mowy !
Chłopak wiedział, że Elsa się boi, że zrobi mu krzywdę i również to, że nie da się przekonać do tego pomysłu, więc postanowił wykorzystać sposób, który wliczał się do ćwiczeń nad kontrolą, a mianowicie rzucił w nią śnieżką. Czuł, że Elsa mu tego nie odpuści i właśnie to było jego zamiarem. Miała stworzyć śnieżycę.
- Jack ! Ty bałwanie ! Tak się nie robi ! - Usłyszał jej słodki, wściekły, a jednocześnie rozbawiony głos.
- Sorry, na serio myślałem, że nie trafię.
- Ale ja trafię bez problemu ! - Elsa uśmiechnęła się chytrze i po chwili Jack był cały w śniegu.
Tak rozpętała się bitwa na śnieżki,  a przy okazji blondynka rozpętała śnieżycę, na której tak bardzo Jackowi zależało. Zaczęło się robić ślisko, a śnieżyca opadła. Jack i Elsa stali naprzeciwko siebie i mieli już wycelować w siebie, kiedy podłoga pokryła się lodem i jak na łyżwach Jack i blondynka zaczęli zjeżdżać w swoją stronę. Widać było przerażenie w ich oczach, bo bali się zderzenia, ale kiedy byli już blisko, złapali się za ręce i obydwoje runęli na ziemię. Jack stoczył się na plecy, a niebieskooka spadła na niego, podtrzymując się rękami i nie robiąc mu tym samym krzywdy, ale na nic się to zdało, bo gdy tylko jej delikatna skóra zderzyła się z podłożem, ból dał się w znaki, a sama dziewczyna przerzuciła ciężar ciała na Jacka. I znów byli tak blisko, ale tym razem stykali się nosami. Elsa poczuła bicie serca i to na 100 % nie było jej. To było serce Jacka. Oddechy stały się bardziej gęste, a oni wciąż wpatrywali się w siebie. Nie mieli pojęcia ile to trwało, ale nie chcieli, by ta chwila się kończyła. Oczywiście blondynka musiała zachować umiar, więc podniosła się usiadła obok niego, szepcząc tylko niemrawe " dziękuję ". Jack również się podniósł, ale on wstał całkiem podając jej rękę w geście pomocy. Ujęła ją i znów poczuła ten ogień, a sam Jack też nie mógł tym razem ukryć, że też poczuł żar.
- Zraniłaś się. - Powiedział, pacząc na jej rękę i cieknącą po niej strużkę krwi.
- Eee to nic wielkiego. Małe zadrapanie.
- Małe czy nie trzeba to ...
- Jack !!! Tu jesteś !!! - Do sali wparowała Roxy, cała zdyszana, ale uśmiechnięta.
Jack ie wiedział, co o tym myśleć. Dlaczego ona tu przyszła ? Czego chce ?
- Pamiętasz bałwanku ? Mieliśmy iść dziś na spacer !
- Ahh, no tak, zapomniałem. - Jack miał nadzieję, że odpuści i da mu dziś trochę spokoju, ale po chwili poczuł szarpnięcie, a jego dłoń złączyła się w koszyczek z zapewne dłonią Roxy.
Nie mylił się. Dziewczyna ciągnęła go z całych sił, a Jack poczuł skrępowanie. Jak ma się z tego wytłumaczyć Elsie ?
- E... Śnieżynko, poradzisz sobie sama z tą raną ?
- Jasne, nie przejmuj się. do zobaczenia później !
Widząc, że Elsa mówi prawdę, mógł być spokojny, że sama sobie poradzi. Uległ szarpaniom Roxy i razem z nią wyszedł do ogrodu, jedynej części, która jarzyła się kolorami tęczy, bo sam ogród mieścił się w szklarni, wielkiej swoimi rozmiarami.
- No to jak Jack ? - Dziewczyna wtuliła się w jego tors. - Chciałeś mi chyba coś powiedzieć.
- Na prawdę ? - Chłopak nie przypominał sobie, by cokolwiek takiego jej mówił.
- Nie pamiętasz ? - Roxy zrobiła urażoną minę. - Sama, widziałam, że kiedy to wypowiadałeś, twoja mina mówiła jakby sama za siebie, ale moja odpowiedź brzmi tak.
- Jaka odpowiedź ? Odpowiedź na co ?
- No na pytanie, czy zostanę twoją dziewczyną.
- Czekaj, czekaj, ty na serio myślisz, że ja tego chce ?
- A nie ?
- Nie.
- Ale dlaczego ? Przecież jestem młoda, ładna, a ty jesteś dobrze zbudowany, przystojny i taki sexy.
- Nie flirtuj ze mną. Nie jestem Jeremym.
-  On też nie jest taki zły, ale ty jesteś o niebo lepszy.
- Tylko, że ten o niebo lepszy jakoś nie bardzo chce cię mieć za dziewczynę.
- Mówiłeś, że jestem wyjątkowa, że ci się podobam, prawie mnie pocałowałeś !
- Zauroczyłaś mnie, to wszystko w tym temacie !
- Hmm, bo myślisz, że jak będziesz się wypierał mnie, to twoje kontakty z Elsą nie osłabną ? Prędzej czy później wrócisz, bo wiesz, że jestem najlepsza, ale to nieważne, poczekam.
- To sobie długo poczekasz, bo byłabyś ostatnią do której bym poszedł, a teraz jeśli już wszystko wiesz, to ja stąd idę i nawet nie próbuj niczego dogadywać.
Ledwo co opuścił szklarnię, gdy usłyszał odgłos tłuczonego szkła i rżenie koni. To było dziwne, więc postanowił tam wrócić, nie by się martwił o brunetkę, ale zdziwienie było większe.
Wbiegł do ogrodu i ujrzał przerażoną Roxanne, a wokół niej było mnóstwo porozbijanych szkieł i wszędzie widniał czarny piach. Przestraszył się nie na żarty, złapał Roxy za rękę i po chwili już biegł z nią do kwatery głównej.
--------------------
Została znów sama. Sama i w dodatku pokaleczona po pierwszym treningu. Z rezygnacją udała się do pokoju, przebrała się, umyła i oczywiście zakleiła plastrem ranę na dłoni. Piekło, ale nie aż tak bardzo, by z tego powodu płakać. Uczesała włosy w kok, ale po chwili usłyszała przerażający odgłos, wydobywający się z samego środka kwatery. Upuściła grzebień i wybiegła z pokoju. Wpadła do sali, gdzie był model kuli ziemskiej. Zobaczyła mnóstwo czarnego piachu i kilka czarnych koni, które walczyły ze strażnikami. Chciała już im pomóc, gdy za jej plecami rozległ się tak znany jej głos.
- No witam, witam, jak się podoba przedstawienie ?
- Luke ! - Dziewczyna odwróciła się błyskawicznie, a jej wzrok utkwił w jego brązowych tęczówkach pozbawionych jakichkolwiek uczuć.
- A jednak pamiętasz ! Wyśmienicie.
- Ciebie się nie da zapomnieć, zwłaszcza po tym co zrobiłeś !
- Połknęłaś haczyk ! Nie chciałem cię wtedy skrzywdzić.
- Jasne i ja mam ci w to uwierzyć ??
- Wierz lub nie, ale na serio nie chciałem, teraz chodzi o coś innego, musisz być żywa, ale niekoniecznie nie troszkę pokiereszowana.
- Czego chcesz !!??
- Ja ? Niczego. Mam zlecenie, które dotyczy właśnie ciebie.
- Mnie ?
- Tak, chyba wiesz kto to Mrok ?
- Głupia nie jestem.
-  To on mi pomógł, on mi pomógł, gdy ja umierałem. On mi pomógł, pozwolił zapomnieć o całym tym bólu.
- O jakim bólu ? O czym ty bredzisz ?
- Gdy ty lałaś potoki łez i chciałaś skakać za Jackiem, by go ratować, ja nie chciałem ci na to pozwolić i dlatego sam skoczyłem, ale i on był za daleko i powierzchnia też. Nie miałem szans, a ostatnim wspomnieniem byłaś ty. Znasz ten ból, gdy osoba dla której byłabyś w stanie umrzeć, woli kogoś innego ? Po co ja się pytam. Oczywiście, że znasz. Sama tego doświadczyłaś kilka dni temu. Roxy i Jack. Czyż nie piękna z nich para ? Teraz już wiesz, jak się czułem, kiedy widziałem jak trzymasz go za rękę, kiedy go przytulasz, kiedy śmiejesz się z jego głupich, żałosnych żartów. Ale teraz to nieważne. Wszelkie uczucia jakie do ciebie żywiłem znikły, teraz jest tylko ciemność, choć muszę przyznać, że w ciągu tych 300 lat wypiękniałaś.
- Ty na serio masz coś nie tak z głową ! Do czego ty zmierzasz !!??
- Ja chcę ci tylko pokazać, przy kim byłoby ci lepiej, jak wielki błąd popełniłaś. Przecież on cię nie kochał, nie kocha i nie pokocha. Będzie się bawił twoimi uczuciami, kiedy tylko odkryje, że takowe do niego żywisz.
- Przestań !! Przestań do cholery !!!
Ten ból był za wielki, wszystko połączyło się w jedno. Miłość, nienawiść, przyjaźń, smutek, żal, radość. złączyły się w jedno. Po ciele Elsy przeszedł dreszcz, a po chwili wydobyła się z niego wielka fala mrozu, która ugodziła Luka w klatkę piersiową, na szczęście omijając serce.
Dziewczyna wyczerpana, ostatkiem sił otworzyła oczy i zobaczyła jakie spustoszenie narobiła. Wszędzie malał się czarny piach, po koniach Mroka nie było oni śladu, Strażnicy przypatrywali się jej z mieszanymi uczuciami, a na samym środku tuż przed Elsą leżał nieprzytomny Luke. Była przerażona, bo wszelkie wazy, czy też inne drobiazgi były potłuczone. Wszystko wyglądało jakby przeszedł huragan. Nie miała już nawet siły myśleć. Po prostu zemdlała.
-----------------------
Jack biegł z Roxanne jak najszybciej. Czuł, że stało się coś niedobrego. Wszedł do sali i ujrzał całkowity bałagan, strażników z dziwnymi minami, dużo piachu, Luka leżącego na podłodze i Elsę. Jej widok był tak kojący dla niego. Ona cała i zdrowa, ale za chwilę zobaczył jak jej kolana się uginają, a ciało opada. Szybko do niej podbiegł i złapał ją zanim upadła na ziemię. Sprawdził  jej tętno, żyła. Straciła przytomność. Za chwilę koło niego znaleźli się strażnicy.
- Co tu się stało ??!! - Jack był rozdrażniony, nawet Roxy wyglądała na przerażoną.
- M...Mrok ! Wysłał tu twojego brata i swoje konie. Walczyliśmy, a potem była wichura i nagle wszystko znikło, została Elsa, a Luke leżał na ziemi. - North tłumaczył się jakby to on był sprawcą całego incydentu.
- A, co z Elsą ?
- Nie martw się, straciła przytomność, bo wykorzystała mnóstwo energii. Potrzebuje odpoczynku.
- Zajmijcie się moim bratem, a ja zaniosę Elsę do pokoju.
- Dobrze, ale nie siedź tam za długo. Spróbujemy obudzić twojego brata, aby nam coś powiedział, po co przyszedł i czego chciał.
- Ok, ale pilnujcie go.
- Jasne.
Jack wziął Elsę na ręce i skierował się w stronę korytarza, w którym znajdowały się sypialnie.
Otworzył drzwi do własnego pokoju i ułożył ją delikatnie na łóżku. Musiał przyznać, że była bardzo lekka. Nie chciał zostawiać jej w jej pokoju, bo nigdy tam nie był, a dlaczego położył ją w swoim tego nie wiedział. Czuł, że potrzebuje tego, by ona znajdowała się w tym konkretnym pomieszczeniu. Przykrył ją kołdrą, a sam zabrał krzesło i usiadł przy łóżku obserwując jej twarz. Tak bardzo się cieszył, że nic się jej nie stało. Ale bardziej cieszył go fakt, że Elsa sama się obroniła, tylko co wywołało u niej tak wielkie emocje, że na raz stworzyła zamieć ? To zostawało zagadką. Siedział tak kilka godzin, aż w końcu dziewczyna otworzyła oczy.
- Gdzie ja jestem ?
- U mnie w pokoju. Zemdlałaś.
- Pamiętam. Ten piach ... Luke !! Gdzie on ...
- Spokojnie, jest tutaj, nieprzytomny, ale jest.
- To dobrze, ja ... ja stworzyłam zamieć i ....
- Wiem, wiem wszystko wiem, nie musisz tłumaczyć.
- Dziękuję Jack.
- Za co ?
- Przeniosłeś mnie tutaj. I jak zapewne mniemam siedziałeś tu cały czas ?
- Rozgryzłaś mnie ! - Jack uśmiechnął się delikatnie.
Elsa odwzajemniła gest i spróbowała wstać, ale Jack nie chciał jej na to pozwolić.
- Śnieżynko, musisz odpoczywać.
- Nic mi nie jest Jack, na serio.
Widząc, że Jack ma niepewną minę musiała długo go przekonywać, aż w końcu się zgodził. Pomógł jej wstać i zaprowadził do salonu, gdzie strażnicy pilnowali Luka. Zastali tam wszystkich, w tym również Roxanne, która patrzyła na białowłosego spod byka.
- Miał nie być długo Jack ! - North sapnął na niego.
- Sorry, trochę puściłem lejce.
- Właśnie widzę. - Dodał, po czym spojrzał na Elsę. - Cieszę się, że nic ci nie jest, martwiłem się już.
- Taaa - Blondynka nie ukrywała tego, że kompletnie nie wierzy z słowa Mikołaja.
- A co z Lukiem. - Jack chciał się dowiedzieć, bo mimo wszystko nie chciał, by coś mu się stało.
- Wciąż jest nieprzytomny. Nieźle musiało go dmuchnąć, gdy Elsa wywołała tą zamieć. - Zając jak zwykle mówił w tym swoim języku.
- No nic, jest już późno, a każdy z nas jest zmęczony, więc będziemy go pilnować na zmianę. Ja zostanę teraz, później przyjdzie Zając, później Piasek i na końcu Ząbek. Co do reszty, możecie spać spokojnie.
North wydał rozkaz i każdy się rozszedł. Jack odprowadził Elsę pod drzwi jej sypialni, a po chwili czuł jej ciało obok siebie. Przytuliła go, mocno, a nawet bardzo mocno. Odwzajemnił jej uścisk i pożegnał się z nią cichym dobranoc. Poczekał, aż zamknie drzwi i dopiero wtedy wszedł do swojego pokoju, który mieścił się obok. Umył się i nawet nie zamierzał zarywać tej nocy. Nie ubierał bluzki. Zawsze spał z bez niej, bo w nocy i tak było mu za gorąco. Wpakował się pod kołdrę i poczuł przyjemną falę rozlewającą się po jego ciele, gdy tylko opadł na poduszki. Ułożył się na boku i przysunął do siebie jedną z poduszek. Poczuł jakiś zapach. Materiał pachniał egzotycznymi owocami i jakimś cudownym kwiatem wymieszanym z truskawką.  Aromat ten był tak cudowny, że Jack myślał, że za chwilę odleci. Przypomniał sobie, kto jeszcze parę godzin temu tu spoczywał. Elsa. To ona musiała pozostawić po sobie ten cudowny zapach. Wgłębił nos w poduszkę, upajając się tym zapachem. Dziękował Bogu za to, że ją ma. Elsa była dla niego powietrzem, czymś bez czego nie można żyć, ale jeszcze nie wiedział, że już za kilka dni zrozumie uczucie jakie do niej żywi.
- To ty zostawiłaś tu ten zapach. To dzięki tobie teraz mogę się nim upajać do woli.  - Szeptał sam do siebie wśród ciszy i delikatnego mrugania świecy, postawionej na jego stoliku. - Jesteś dla mnie ważna Elso, bardzo ważna, ja chyba myślę, że się w tobie totalnie zakochałem, ale nie miłością, która przetrwa parę dni, to nie jest zauroczenie, to prawdziwa miłość, wieczna miłość. Obiecuję, ci kochanie, że kiedyś zostaniesz moją żoną.
Z takimi rozmyśleniami zasnął, śniąc o cudownym aromacie i pięknej blondynce.

2 komentarze:

  1. O kurde,ale super!!!Pewnie Roxy wkurzy się na Jacka i stanie po stronie Luka i będą parą,by wzbudzić zazdrość u Elsy i Jacka...tylko,że Jackowi nie zależy na Roxy,a Elsie na Luku(chyba).No cóż czekam na szybki next!

    OdpowiedzUsuń